Kirgiski spencnaz nie był w stanie zatrzymać byłego prezydenta kraju Ałmazbeka Atambajewa w miejscowości Koj-Tasz. Przeszkodziło mu w tym ponad tysiąc zwolenników polityka, mieszkańców jego wsi.
Podczas akcji rozpoczęła się strzelanina, podczas której zginął jeden z żołnierzy, a 50 osób zostało rannych. W sieci pojawiały się też filmiki, na których widać wziętych do niewoli specnazowców.
W antenie TV Apriel były prezydent wezwał przedstawicieli struktur siłowych, aby „nie strzelali do własnego narodu”.
– Wasi szefowie być może kiedyś uciekną, ale dla was to się źle skończy – dodał.
Atambajew podziękował ludziom, że przyszli, by go obronić i nie pozwolili, by go schwytano „martwego albo żywego”
– Nie jesteśmy takim narodem, który będzie żyć na kolanach. Nie jesteśmy kołchozowymi baranami, obywatele Kirgistanu to ludzie niezależni, dla których honor jest cenniejszy od życia – powiedział.
Jak podaje lokalny portal Kaktus.media, obrońcy prezydenta wzięli jako zakładników sześciu żołnierzy specnazu. Sam Atambajew podkreślił, że jego zwolennicy nie było broni, a on sam oddał parę strzałów, jednak nie celując w nikogo.
Były prezydent, który rządził w latach 2011-2017 jest oskarżony o korupcję, nadużywanie pełnomocnictw i nielegalne wzbogacenie się. Wiadomo, że też nie reagował na wezwania prokuratury na przesłuchania, twierdząc, że są motywowane politycznie.
Wczoraj rano obecny prezydent kraju Sooronbaj Żeenbekow przerwał urlop i wrócił na posiedzenie Rady Bezpieczeństwa. Ogłosił, że były lider kraju w poważny sposób naruszył konstytucję i nakazał rozpoczęcie operacji w celu „zachowaniu praworządności, pokoju i bezpieczeństwa” w kraju.
jb/belsat.eu