Przedstawiciele białoruskich partii i ruchów demokratycznych przeprowadzili dziś ostatnie spotkania z wyborcami przed jutrzejszymi wyborami parlamentarnymi.
Jedno z nich odbyło się na placu przed Komarowką, czyli głównym, krytym bazarem w centrum stolicy. Miejsce to wybrano nieprzypadkowo – zwłaszcza w weekendy na zakupy wybierają się tam tysiące mińszczan.
Na rzecz swoich kandydatów postanowili tam agitować dziś partyjni przywódcy: m.in. liderzy chrześcijańskich demokratów Wital Rymaszeuski i Wolha Kawalkowa, Partii BNF i Ruchu „O wolność” Ryhor Kastusiou i Juraś Hubarewicz oraz obecny przewodniczący Zjednoczonej Partii Obywatelskiej Mikałaj Kazłou i jego poprzednik Anatol Labiedźka.
Traf (lub nie tylko traf) chciał, że w tym samym czasie i prawie w tym samym miejscu zorganizowała własną pikietę przedwyborczą prorządowa organizacja Biała Ruś. Konkurencyjna impreza była połączona z koncertem, więc dźwięki białoruskiego i rosyjskiego popu skutecznie zagłuszały próby komunikacji opozycjonistów z potencjalnymi wyborcami.
Działacze opozycji jednak starali się tym nie zrażać i próbowali rozmawiać z przechodniami. Rozdawali im materiały wyborcze i zbierali podpisy pod swoimi inicjatywami. Najbardziej zaangażowani próbowali nawet przekrzykiwać konkurencyjną pikietę.
Мітынг . Мінск. #БХД
Opublikowany przez Виталий Рымашевский Sobota, 16 listopada 2019
– Na koncert spędzono studentów. Postawiono ich przed wyborem: albo zostać na zajęciach, albo przyjść na tę przymusową imprezę. Jak tylko część oficjalna się tam skończyła, to studentów po prostu stamtąd wywiało – opowiadał nam Juraś Hubarewicz z Ruchu „O wolność”. – I teraz te pikiety Białej Rusi są kompletnie martwe. Muzyka jednak wciąż gra, wszystko zagłusza i nie daje występować naszym kandydatom. Mamy megafony, ale trudno, żeby ludzie coś usłyszeli na takim tle…
Opozycyjny polityk przyznał, że demokratyczni kandydaci z nie mniejszymi przeszkodami spotykali się podczas całej kampanii wyborczej. Dlatego nie udało się im zrealizować wszystkiego, co zaplanowali. Ale „odwiedzili dziesiątki tysięcy mieszkań i spotkali się z ogromną liczbą ludzi”.
– Ludzie na Białorusi, podobnie jak my, oczekują zmian. Ale nie wierzą, że zmiany może przynieść obecna władza – przekonywał Hubarewicz. – Jest olbrzymi brak zaufania: i do najwyższych władz i do tych ich zwolenników, których władza wpycha do Izby Reprezentantów.
mh, cez/belsat.eu