Porozumienie nafciarzy nie pomoże Rosji wydostać się z kryzysu

Po porozumieniu producentów z OPEC+ ceny ropy nie wzrosną na tyle, by uratować rosyjskie finanse. Moskwa szykuje się na kryzys głębszy, niż wcześniej przewidywała.

Na wczorajszej wideokonferencji państwa-producenci ropy naftowej z tzw. grupy OPEC+ uzgodniły ograniczenia w wydobyciu surowca. Przygotowania do konferencji poprzedziły trwające od dwóch tygodni żmudne negocjacje prowadzone przez internetowe łącza. Wideokonferencja miała odbyć się już w poniedziałek, ale nieporozumienia między krajami Zatoki Perskiej (głównie Arabią Saudyjską), a Rosją wymusiły zmianę planów.

Ostatecznie doszło do długo oczekiwanego porozumienia kończącego wojnę handlową na rynku ropy. Z kartelu wyłamały się Meksyk i Kanada, a więc znaczący dostawcy surowca. Pozostali, w tym najwięksi światowi producenci Rosja i Arabia Saudyjska, doszli do porozumienia. Od maja kraje OPEC+ zmieniejszą produkcję o 10 mln. baryłek dziennie. Pozostałe kraje o 5 mln. Później, a więc od lipca, redukcje mają być mniejsze – o 8 mln. baryłek. Rosja ma zmniejszyć wydobycie o 2,8 mln. baryłek dziennie.

Ograniczenie produkcji jest konieczne, żeby podnieść ceny ropy na światowych giełdach. Trwająca od początku marca wojna handlowa między Rosją, Saudyjczykami i USA wykrwawiła naftowe potęgi. Na niskie ceny ropy nałożył się kryzys związany z pandemią koronawirusa. Zachwiało to gospodarkami USA, Rosji i krajów Zatoki. Wynegocjowane wczoraj porozumienie może jednak okazać się nietrwałe. Z pewnością nie uratuje rosyjskiej gospodarki. Zapewni jej jednak kroplówkę utrzymującą rosyjskie finanse w stanie, który jakiś czas pozwoli przetrwać.

Rozmiary kryzysu

W ubiegłym tygodniu w czasie spotkania z szefami rosyjskich koncernów naftowych Władimir Putin przyznał, że należy ograniczyć produkcję ropy naftowej. Był to sygnał, że Rosja zmienia politykę. Dość długo rosyjscy nafciarze ostro grali na światowych rynkach i mimo spadających cen, nie chcieli zdecydować się na obniżenie produkcji.

Przeciwnie, Rosja zwiększała produkcję ropy. Moskwa uważała, że stać ją na wytrzymanie niskich cen przez jakiś czas. Jej celem było osłabienie konkurencji z Arabii Saudyjskiej i Stanów Zjednoczonych. Igor Sieczin, prezes Rosniefti, największego rosyjskiego producenta ropy, mówił wprost: Amerykanie mają wysokie koszty produkcji ropy łupkowej, więc nie wytrzymają niskich cen. Sieczin był głównym orędownikiem antyamerykańskiej batalii na rynkach ropy.

Wiadomości
Białoruś chce kupić od Rosji ropę po 4 dol. za baryłkę
2020.04.02 16:47

Na początku marca, w czasie szczytu w Wiedniu, Rosjanie zerwali porozumienie OPEC+. Zaczęła się wojna naftowa. Arabia Saudyjska zwiększyła produkcję do rekordowych 12,3 mln baryłek dziennie i zaczęła oferować spore zniżki. Cena baryłki na światowych giełdach pikowała, osiągając w pewnym momencie rekordowo niski poziom poniżej 20 USD za baryłkę ropy Urals (rosyjska). Sieczin i jego koledzy z branży być może rzeczywiście wytrzymaliby jakiś czas niskie ceny gdyby nie pandemia koronawirusa. Światowa kwarantanna poważnie ograniczyła popyt na ropę.

W ślad za ropą ograniczenie dotknęło gazu. W styczniu i lutym przychody Gazpromu z eksportu gazu wyniosły 5,05 mld. USD. Czyli o połowę mniej niż w tym samym okresie ubiegłego roku. Trwający od grudnia przestój w chińskiej gospodarce dodatkowo uderzył mocno w rosyjski eksport do Chin innych, ważnych surowców: węgla, rud metali, aluminium.

Tymczasem, podobnie jak inne kraje, Rosja musi teraz sporo wydać na ratowanie gospodarki przed rozkręcającym się kryzysem. Według ocen ekonomistów obecnie plany ratunkowe kosztować będą od 2 do 3 proc. PKB. Aleksiej Kudrin, ekonomista i szef Izby Obrachunkowej ocenia z kolei w wypowiedzi dla portalu RBK, że Rosja musi wydać do 7 proc. PKB, żeby plany ratunkowe były rzeczywiście pomocne. Problem polega na tym, że dochody rosyjskiego budżetu zależą od eksportu ropy. Budżet był do tej pory skalkulowany przy założeniu, że baryłka nie będzie kosztować mniej niż 42,5 USD.

Dziurawy kartel

Uzgodniony wczoraj plan cięć produkcji nie wywołał jednak pożądanej reakcji rynków. Owszem, ceny baryłki na chwilę drgnęły, ale już dzisiaj cena baryłki ropy Brent znowu spadła i giełdy wyceniają ją na 32 USD. Czyli tyle samo, co przed porozumieniem. Według analityków agencji Reutera cięcia nie przynoszą efektu, gdyż rynki nie wierzą, że popyt na ropę szybko wzrośnie. Pandemia koronawirusa na dłużej wyhamuje światowe gospodarki.

W dodatku już dziś rano przecieki z ministerstw energetyki Azerbejdżanu i Kanady mówiły, że Meksyk stanowczo wyłamuje się z kartelu. Później w piątek sami Meksykanie potwierdzili, że nie zgadzają się na proponowaną im obniżkę produkcji o 400 tys. baryłek dziennie (z obecnych ok. 1,8 mln). A to znaczy, że kartel będzie podatny na wyłamania i może długo nie przetrwać.

Wiadomości
Chińskie firmy kupują rekordową ilość taniej rosyjskiej ropy
2020.03.26 11:02

Sceptyczni wobec ograniczania produkcji są Amerykanie. Ich producenci ropy z łupków nie chcą ograniczać wydobycia, bo mają wysokie koszty produkcji. Amerykanie w ostatnich latach znacząco zwiększali produkcję z łupków i stali się nie tylko największym konsumentem, ale i producentem ropy. Właśnie przeciw nim wymierzona była rosyjska (a także saudyjska) wojna handlowa.

Tyle, że Kreml musiał zakopać topór. Jeszcze w lutym i marcu Rosjanie byli przekonani, że zmuszą Amerykanów do ustępstw. Teraz sami musieli na nie pójść, żeby ratować sytuację. Każdy miesiąc utrzymywania się ceny baryłki ropy na poziomie 20-30 USD to ogromne straty dla rosyjskiego budżetu.

– Ceny ropy i gazu będą znacząco niższe, a to poważny cios dla budżetu państwa – mówił premier Michaił Miszustin.

Takie do bólu szczere słowa w ustach drugiej osoby w państwie, a pierwszej, jeśli chodzi o nadzór nad gospodarką, nie wróżą nic dobrego. Kremlowscy dygnitarze rzadko kiedy przyznają, że będzie ciężko.

Opinie
Kwarantanna czy polityczna samoizolacja – gdzie jest Putin?
2020.04.07 12:19

Na razie o kłopotach finansowych i kryzysie najmniej mówi sam Władimir Putin. Prezydent skupia się na mobilizowaniu Rosjan do walki z pandemią. W swoim trzecim “koronawirusowym” orędziu 8 kwietnia opowiadał, że Rosja zwycięży koronawirusa, tak jak pokonała Pieczyngów i Połowców.

Skąd Putin wziął ową dziwną analogię, nie wiadomo. Z koczowniczymi narodami walczyła przecież nie Rosja, lecz Ruś Kijowska, a więc dzisiejsza Ukraina. Rzucanie nietrafionymi metaforami historycznymi jest jednak prostsze, niż wskazanie prawdziwego wroga Rosji. Nie są nim koczownicze plemiona z przeszłości, lecz umacniana przez obecne władze zależność państwa od naftowej koniunktury. W czasach kryzysu połączonego z chaosem na rynkach ropy okazuje się dla Rosji wyjątkowo groźna.

Michał Kacewicz/belsat.eu

WIĘCEJ TEKSTÓW AUTORA – W ZAKŁADCE OPINIE

Redakcja może nie podzielać opinii autora.

Aktualności