Ponad 16 tys. mieszkańców Mińska władze uznały za “darmozjadów”

Białoruska administracja państwowa walczy z bezrobociem – już nie specjalnym podatkiem, ale odebraniem ulg socjalnych. Od kwietnia niepracujący mieszkańcy stolicy muszą pokrywać 100 proc. kosztów ciepłej wody.

Portal minsknews.by podał, że podwyższone rachunki za usługi komunalne otrzymali właściciele i najemcy 16 394 mieszkań. Jak poinformowały władze miasta, to osoby, które zostały wpisane na “listę obywateli niepracujących”.

Bezrobotni muszą też wyrównać rachunki za ciepłą wodę od początku roku. Jeśli mieszkają z osobami pracującymi – koszty usług komunalnych zostały powiększone tylko o ich część.

Od października bezrobotni będą też musieli zapłacić 100 proc. ceny centralnego ogrzewania i gazu, jeśli mają własny kocioł CO. Według danych z grudnia, za „darmozjadów” uznano pół miliona Białorusinów.

Białoruski resort pracy policzył „darmozjadów”

Wzrost kosztów usług komunalnych dla niepracujących jest kolejnym etapem wojny białoruskiego państwa z “darmozjadami”. Pod koniec 2016 roku prezydent Alaksandr Łukaszenka zapowiedział, że osoby, które nie dokładają się do budżetu państwa, a korzystają m.in. z darmowej służby zdrowia czy usług komunalnych, będą musiały zapłacić. Początkowo miał to być dodatkowy podatek, nałożony na tych, którzy odprowadzili podatki za mniej, niż pół roku.

Prezydencki “dekret o darmozjadach” wywołał niezadowolenie społeczeństwa – zamiast zmusić do płacenia podatków osoby pracujące na czarno i emigrantów zarobkowych, dotknął gospodynie domowe i osób, które nie mogą znaleźć pracy. Listy ze skarbówki z informacją o wpisaniu na “listę darmozjadów” trafiły też do części niepełnosprawnych. Przez Białoruś przeszła fala samobójstw ludzi, którzy nie byli w stanie zapłacić kolejnych należności.

Wiosna 2017 roku została nazwana “wiosną protestów”. Białorusini wychodzili na ulice miast obwodowych i Mińska, by pokazać swoje niezadowolenie. Kulminacją były obchody Dnia Wolności 25 marca – nieuznawanego przez władze święta narodowego. Milicja zatrzymała wtedy w całym kraju około 1000 pokojowych demonstrantów i dziennikarzy.

Z czasem władze wycofały się z pomysłu opodatkowania bezrobotnych. Zostali za to zmuszeni do płacenia za media, które na Białorusi są dotowane.

Protest „niedarmozjadów” w Brześciu. Fotoreportaż

mh, pj/belsat.eu

Wiadomości