Pokój w Donbasie: małe kroki i pozorowane ustępstwa

Na Ukrainie trwa awantura o wycofanie wojsk z linii frontu w Donbasie. A to dopiero wstępny warunek do rozpoczęcia długiego i trudnego procesu pokojowego.

Proces pokojowy w Donbasie wszedł w bardzo skomplikowaną fazę, kiedy rozmowy dyplomatów stają się niepodzielnie związane z sytuacją na froncie i ruchami wojsk. Wycofanie sił zbrojnych obu stron: ukraińskiej i separatystów od tzw. linii rozgraniczenia jest warunkiem rozpoczęcia rozmów w formacie normandzkim. Czyli spotkania przywódców Francji, Niemiec, Rosji i Ukrainy. Dopiero na tym szczycie mogą zapaść decyzje realnie rozpoczynające proces pokojowy. Do spotkania Wołodymyra Zełenskiego z Władimirem Putinem jeszcze daleko. Teraz kluczowe jest odsunięcie od siebie ukrytych w stepowych pagórkach w Donbasie żołnierzy jednej i drugiej strony.

Na froncie strzelają

Tylko wczoraj na linii frontu doszło do czternastu przypadków ostrzału pozycji ukraińskich. Przeważnie z 82 mm moździerzy. Ranny został jeden ukraiński żołnierz. Brak obiecanego wstrzymania ognia blokuje z kolei wycofywanie sił ukraińskich z pozycji wokół kontrolowanych przez prorosyjskich separatystów obszarów Donbasu. Oficjalnie wycofywanie trwa od pierwszego tygodnia października.

W rzeczywistości ruszyło dopiero kilka dni temu. Chodzi głównie o dwie strategicznie ważne okolice, miejscowości Zołote i Petrowskie. Obie miejscowości mają strategiczne znaczenie. Są otoczone pagórkami, idealnie nadającymi się do kontrolowania licznych wąwozów, którymi w przypadku ofensywy mogliby przemieszczać się żołnierze.

Są też uznawane za frotowe bramy do separatystycznego Ługańska i ukraińskich miast Łysyczańska i Siewierodoniecka. W ubiegłym tygodniu Kijów rozpoczął wycofywanie swoich sił z Zołotego. Nie obyło się bez awantury. Wcześniej do Zołotego przybyły oddziały nacjonalistów i weteranów (głównie batalionu Azow). Najpierw chcieli blokować odwrót armii. Protestowali przeciw odwrotowi i nazywali go zdradą.

– Posłuchaj, jestem prezydentem tego kraju. Mam 42 lata i nie jestem jakiś frajerem. Powiedziałem, żebyście zabrali stąd broń.- mówił w emocjonalnej rozmowie z bojownikami i weteranami Wołodymyr Zełenski, kiedy 27 października odwiedził protestujących pod Zołotym.

Ostatecznie bojownicy obiecali wycofać uzbrojenie, ale pozostali w rejonie linii frontu, by kontrolować i rejestrować przypadki ostrzałów. Twierdzą, że nie dowierzają obserwatorom OBWE, którzy mają nadzorować proces rozgraniczania walczących sił w Donbasie. O ile w rejonie Zołotego proces wycofywania przynajmniej się zaczął, to w Petrowskim jest inaczej.

„Nie jestem frajerem”. Zełenski rozmawia z weteranami na linii frontu

Jeszcze wczoraj rosyjskiej media podawały fałszywe informacje, że Ukraińcy wycofują się również z Petrowskiego. To nieprawda, nadal ukraińska armia tam jest i z uwagi na ostrzał ze strony separatystów na razie tam pozostaje. Zresztą nawet tam, skąd wycofali armię, Ukraińcy wprowadzili jednostki gwardii narodowej, a więc formalnie struktury podległej MSW. Gwardia nie jest uzbrojona gorzej od regularnej armii.

– Wycofywanie wojsk z linii rozgraniczenia nie jest nową polityką Zełenskiego, tylko kontynuacją linii Poroszenki – uważa w swoim komentarzu na facebook ukraiński ekspert ds. bezpieczeństwa i wojska Jurij Butusow i dodaje – Bojownicy protestujący przeciw wycofaniu mają rację, bo pokazują, że społeczeństwo nie godzi się na kapitulację.

Faktycznie Petro Poroszenko podejmował próby wycofania armii z linii frontu w 2016 r. Wtedy okazało się to niemożliwe, bo strona separatystyczna groziła ofensywą, a i opór społeczny był duży. Dziś Zełenskiemu spieszy się i jest bardziej zdeterminowany. Ale, podobnie jak Poroszenko wpada w polityczne pułapki.

Aktor i reżyser

Wołodymyr Zełenski ma lepsze karty od Poroszenki. Ma wciąż ogromne poparcie społeczne. W kampanii obiecał pokój. I to szybko. Tymczasem zapowiadane na październik spotkanie czwórki normandzkiej nie odbyło się. Może są szanse na nie w listopadzie. Kluczowe będzie zwłaszcza spotkanie Putin-Zełenski. Z formułą Steinmeiera ekipa Zełenskiego popełniła falstart.

Kiedy we wrześniu w Mińsku padła zgoda (choć nie było formalnie podpisu ukraińskich władz) na wprowadzenie zasad Steinmeiera, w Kijowie wybuchły protesty. Formuła zakłada przeprowadzenie na Donbasie wyborów pod nadzorem OBWE, a potem przyznanie terenom zajętym przez separatystów specjalnego statusu w ramach Ukrainy. Opozycja uważa, że to kapitulacja i zdrada.

Zełenski jest pewien, że przechytrzy Putina. I np. zręcznie rozgrywa nawet protesty przeciw swojej polityce na Donbasie. Fakt, że pojechał spotkać się z weteranami i bojownikami w Zołotem mówi, że stara się osiągnąć wewnętrzny kompromis, a jednocześnie zyskuje argument wobec Rosjan. Zawsze, kiedy będzie chciał spowolnić proces pokojowy, albo torpedować zbyt daleko idące rosyjskie żądania, może wskazywać wewnętrzną opozycję ukraińską.

Czego nie widzi Zełenski? Putin potrzebuje czegoś innego niż kapitulacja Kijowa

I mówić światu: nie mogę ustąpić, bo wybuchnie nowa rewolucja. Ważne jest, że protestujący najgłośniej nacjonaliści i weterani Azowa należą do struktur, na które ma wpływ minister spraw wewnętrznych Arsen Awakow. Bardzo możliwe zatem, że Zełenski organizuje coś na czym zna się wyśmienicie: show. Jego celem jest pokazanie, że jest ograniczany przez bardziej radykalną część społeczeństwa.

Na takie sztuczki trudno będzie jednak nabrać doświadczonego reżysera konfliktów, jakim jest Władimir Putin. Kremlowi poza tym zależy na chaosie i osłabianiu Ukrainy od wewnątrz. A to znaczy, że rozpoczęty w bólach, od wycofania wojsk z Zołotego proces pokojowy będzie trwał jeszcze długo i przyniesie wiele zaskakujących zwrotów akcji.

Michał Kacewicz/belsat.eu

Wiadomości