Pod Głębokiem po raz pierwszy jednocześnie uczczono pamięć ofiar stalinizmu i nazizmu


Ok. 100 mieszkańców Głębokiego przyszło 7 listopada do kompleksu memorialnego Barok nie po to, aby uczcić dzieło Lenina, ale pamięć ofiar stworzonego przez niego zbrodniczego systemu. Z inicjatywy miejscowego księdza upamiętniono też ofiary faszystów.

Barok jest znany na Białorusi przede wszystkim jako miejsce, gdzie zginęło ponad 27 tys. radzieckich i włoskich jeńców wojennych, którzy zmarli z zimna i głodu lub zostali rozstrzelani przez Niemców pod koniec II wojny światowej w tamtejszym obozie śmierci.

A oprócz tego, 24 czerwca 1941, podczas ewakuacji więzienia NKWD w Berezweczu (dziś w granicach Głębokiego), jego naczelnik kazał zastrzelić co najmniej 600 więźniów. Tylu zginęło w jego murach. Kilka tysięcy wkrótce później – podczas krwawego “marszu śmierci”, zakończonego kolejną masową egzekucją. Później prokuratura wojskowa uznała, że konwojenci działali zgodnie z prawem.

– Nikt nie przepraszał publicznie za grzechy tego reżimu w naszym kraju. Nikt nie pokajał się za zabójstwa ludzi, za wywózki, za represje! Któż więc ma to zrobić, jeśli nie Kościół? – mówi ksiądz Mikałaj Cichanowicz.

Podczas mszy odprawionej w miejscu pamięci, ks. Mikałaj przypomniał wszystkich rozstrzelanych oraz pokazał listy przetrzymywanych w więzieniu w Berezweczu. Tych, o których w kompleksie memorialnym Barok nie wspomniano. Zresztą dziś nie wiadomo nawet dokładnie, gdzie ten krwawy rozkaz wykonano.

– Powinniśmy o tym pamiętać, a bardzo długo nie udostępniano nam prawdziwej wiedzy. A teraz pamięć zaczyna być trochę przywracana, dlatego jesteśmy dziś tu – dodaje mieszkaniec Głębokiego Czesłau Czarabkouski.

O tym, jak kultywować pamięć o stalinowskich represjach, mówiono też wczoraj w ambasadzie Litwy w Mińsku. Historycy i działacze społeczni dzielili się litewskimi doświadczeniami oraz poglądami na wydarzenia z lat 30. i 40.

– Temat represji stalinowskich, podobnie jak temat Holocaustu jest szeroko badany na Litwie, ale niestety niektóre dokumenty wciąż nie są dostępne. I na razie nic z tym nie możemy zrobić – przyznaje historyk Norbertas Černiauskas.

Jednak według białoruskich naukowców, główna przyczyna braku pamięci o zbrodniach z czasów Stalina to wcale nie sytuacja z archiwami:

– To uświadomienie olbrzymiej liczby ludzi, a szczególnie tej części z nich, która nie chce niczego zmieniać. Jak pies, którego wygania się z budy, mówiąc: „Idź, szukaj sobie sam jedzenia”. Tak pies zawsze zechce wleźć z powrotem do budy i czekać aż podsuną mu pod nos miskę – uważa miński historyk Mikoła Krywalcewicz.

To właśnie on, razem z Zianonem Paźniakiem w latach 80. prowadził prace wykopaliskowe w Kuropatach. Dziś uważa, że okres przejściowy potrzebny społeczeństwu do realnego odbioru rzeczywistości będzie znacznie dłuższy i trudniejszy.

Zapewne więc również trzeba będzie jeszcze poczekać na na pomnik upamiętniający ofiary komunistycznych zbrodni w Głębokiem.

Kirył Smiahlikau, cez/belsat.eu

Aktualności