Plebiscytowa maskarada zapewniła Putinowi niemal dożywotnie rządy

Na przekór pandemii i woli znacznej części Rosjan, Putin przeforsował gwarancję dla swoich rządów przez najbliższe 16 lat. Rządzić kolejną dekadę w warunkach kryzysu to jednak trudniejsze zadanie niż zorganizować plebiscyt.

Rosyjska Centralna Komisja Wyborcza ogłosiła już, że 77,92 proc. głosujących poparło wprowadzenie poprawek do konstytucji. „Zerują” one dotychczasowe kadencje Władimira Putina i dają mu szansę na rządy prezydenckie do 2036 r. Jeśli Putin rzeczywiście dotrwa na Kremlu do tego czasu, to będzie nie tylko najdłużej rządzącym przywódcą ZSRR i współczesnej Rosji, ale i najstarszym, bo 84 letnim prezydentem.

W praktyce zmiany konstytucji oznaczają dożywotnią władzę Władimira Putina. Zdaniem CKW przeciw było tylko 21,27 proc. głosujących. O tym, że poparcie oscylować będzie wokół 3/4 mówiło się od dawna. Taki miał być modelowy wynik plebiscytu.

Dla Putina ważniejsza od tych danych była jednak frekwencja. Ta wyniosła 65 proc. Władze robiły wszystko, by była znacząca, bo tylko w takim przypadku referendum mogło zamienić się w ogólnonarodowy festiwal zachwytu i aplauzu dla przywódcy i dać mu solidne podstawy do rządzenia.

Plebiscytowa maskarada

Władza w Rosji nie boi się wyborów, ani referendów. Przez ostatnie dwie dekady przetestowała i udoskonaliła metody kontroli procesu wyborczego. Od wstępnej selekcji kandydatów i konstruowania systemu partyjnego, przez propagandę w rządowych mediach, po sam proces wyborczy.

Dzięki temu już na etapie przedwyborczym odrzucana jest prawdziwa opozycja, a w wyborach uczestniczą jedynie kandydaci partii władzy, lub Władimir Putin (z krótkim epizodem Dmitrija Miedwiediewa), oraz ich tło: wykreowana, całkowicie lojalna wobec władzy „opozycja” różnych opcji ideologicznych.

Wiadomości
Rosja: zakończyło się referendum w sprawie poprawek do konstytucji
2020.07.02 08:32

Sam proces wyborczy również jest pod pełną kontrolą, a sztuczki polegające na dosypywaniu głosów i zwiększaniu frekwencji bywają bardzo pomysłowe, choć często też bezczelnie proste. Np. słynna już karuzela, czyli obwożenie autokarami tych samych wyborców (najczęściej pracowników państwowych zakładów, służb, lub po prostu aktywu partyjnego) po różnych komisjach wyborczych.

Równocześnie władze robią wiele, by pozorować uczciwość i demokratyczną kontrolę wyborów. Montowane są m.in. przezroczyste urny i kamery. Na zakończonym wczoraj referendum kamer nie było. Władza zasłaniała się szczególną sytuacją, gdyż głosowanie odbyło się w warunkach pandemii.

I rzeczywiście było to wyjątkowe referendum. Koronawirus najpierw pokrzyżował plany Putina i plebiscyt nie mógł odbyć się 22 kwietnia, w szczycie zachorowań. Kreml nie mógł jednak odpuścić. Referendum po prostu trzeba było przeprowadzić teraz, jeszcze zanim jesienią przyjdzie spodziewana druga fala pandemii, a przede wszystkim zanim mocniej uderzy kryzys gospodarczy.

Koronawirus tym razem pomógł w planach Putina. Zagrożeniem udało się uzasadnić zmianę terminu i przeprowadzenie go tuż po uroczystej defiladzie 24 czerwca i obchodach (również przeniesionego z 9 maja) Dnia Zwycięstwa.

Z Putinem na zawsze

Następnego dnia po defiladzie na Placu Czerwonym zaczęło się głosowanie w plebiscycie. Władze uzasadniły rozciągnięcie referendum na tydzień oczywiście pandemią. Mając więcej czasu, więc łatwiej było o manipulacje. Te polegały głównie na stymulowaniu, bądź po prostu kreowaniu wysokiej frekwencji. Komisje wyborcze otwierano w dużych zakładach pracy, urzędach i instytucjach.

Foto
Na saniach, pniu i parapecie. Rosjanie głosują nad poprawkami do konstytucji FOTO
2020.06.28 09:56

Jednym z elementów windowania frekwencji była presja środowiska – przedterminowe głosowanie trwało w czasie dni pracujących – albo wręcz karne głosowanie całych załóg. Powszechne było też zwykłe dopisywanie mieszkańców do listy głosujących.

Aktywiści rosyjskiej opozycji wiele razy odkrywali i rejestrowali takie przypadki, kiedy np. ze zdziwieniem dopatrywali się na liście podpisanych głosujących swoją rodzinę, która nie głosowała.

Frekwencja, którą podaje CKW, nie jest dla Kremla idealna, nie sięga ponad 70 proc. Jednak władze będą twierdzić, że to przez pandemię. Plebiscyt był sprawdzianem sprawności administracji i miał dać Putinowi solidne podstawy do długoletnich rządów. Kremlowska machina biurokratyczna była w stanie zorganizować głosowanie i zapewnić Putinowi dwie kluczowe cyfry: 65 frekwencji i 78 poparcia.

Wiadomości
Putin głosował w referendum. Dzień wcześniej wygłosił 4-minutowe orędzie
2020.07.01 12:01

To było znacznie prostsze niż będzie zapanowanie na narastającym kryzysem. A przede wszystkim utrzymanie władzy w warunkach braku jakichkolwiek instytucji demokratycznych. O ile rosyjska demokracja od dawna była fasadowa (nie kryli tego nawet kremlowscy propagandyści, nazywając ją suwerenną demokracją), to teraz nie będzie jej wcale. Plebiscyt dał Putinowi władzę co najmniej do 2036 r. Co oznacza, że kolejne wybory prezydenckie nie będą miały elementu gry przedwyborczej nawet na poziomie intryg w elicie władzy.

Taki był główny cel plebiscytu: ustawić władzę Putina na długo, być może na zawsze. I skonsolidować kremlowską elitę. Żeby na dwa lata, na rok przed zakończeniem kadencji prezydenta, elity nie ogarniał lęk o przyszłość i nerwowość. Również, żeby nie myślała o możliwości postawienia na kogoś innego, niż Putin.

Dla rosyjskiego prezydenta zacznie się teraz trudny czas. Wraz z plebiscytem wziął na siebie pełną odpowiedzialność za sytuację w Rosji. Nie będzie mógł teraz powiedzieć, że odchodzi. Musi również zdawać sobie sprawę z tego, że być może ogłoszone przez CKW liczby robią wrażenie i świetnie nadają się do pokazywania do znudzenia w telewizji, ale wcale nie świadczą o tym, że 3/4 Rosjan popiera prezydenta.

Kto jak kto, ale Putin musi znać prawdziwe rozmiary poparcia i skalę fałszerstw oraz manipulacji. No, chyba, że zaczyna wierzyć we własną propagandę. Jeśli tak jest, to czeka go jeszcze trudniejsze zadanie i droga, którą przeszło już wielu autorytarnych przywódców. Zazwyczaj na końcu tej drogi był bardzo brutalny i bolesny upadek.

Opinie
Władzy się nie oddaje? Łukaszenkę motywują historie byłych dyktatorów
2020.06.26 14:58

Michał Kacewicz/belsat.eu

Inne teksty autora w dziale Opinie

Redakcja może nie podzielać opinii autora.

Aktualności