Pamięć podczas zarazy. Spontaniczne obchody wyzwolenia Kijowa w 1920 r.


W Kijowie i Warszawie politycy, duchowni i aktywiści wspominali polskich i ukraińskich żołnierzy, którzy wyzwalali Ukrainę spod bolszewickiej władzy w 1920 r.

9 maja 1920 roku stolica Ukrainy na miesiąc została wyzwolona spod czerwonego terroru. Polskie i ukraińskie wojska wspólnie przedefilowały ulicami wolnego Kijowa. Paradę odbierał generał Edward Śmigły Rydz i ukraiński pułkownik Marko Bezruczko.

Polscy żołnierze na ulicach Kijowa w 1920 r.

– Widziano naocznie, że zebrano w Kijowie oddziały reprezentujące wszystkie części duże naszej Ojczyzny, które biorą czynny udział w operacjach wojennych na szerokich polach Ukrainy, aby walczyć za naszą wolność, współdziałać w tworzeniu prawdziwie niepodległej Ukrainy. I tak pomaszerowała nasza 1 dywizja legionowa najstarsza spadkobierczyni wojskowości polskiej(…) Legioniści, Podhalanie, Poznaniacy i kresowcy, wszyscy żołnierze polscy, bojownicy o sprawę ukraińską! W końcu maszerowała 6 dywizja ukraińska, do której dołączyły się już zorganizowane wojskowo grupy powstańców z własnymi orkiestrami – opisywał polski generał Tadeusz Kutrzeba.

Ze względu na sytuację epidemiologiczną przeprowadzenie większości planowanych wydarzeń zostało uniemożliwione. Dlatego polscy oraz ukraiński dziennikarze i działacze po dwóch stronach granicy zainicjowali własne, nieoficjalne obchody setnej rocznicy.

W samo południe zabiły dzwony w katolickiej konkatedrze św. Aleksandra oraz w najważniejszej świątyni Cerkwi Prawosławnej Ukrainy, Soborze św. Michała Archanioła o Złotych Kopułach.

Tuż po tym rozpoczęła się ekumeniczna ceremonia panychydy (nabożeństwa żałobnego), prowadzona przez prawosławnych kapelanów i polskiego księdza.

– Wyzwolenie Kijowa spod sowieckiej okupacji to ważna data także i dziś, gdy znowu mamy do czynienia z ogromnym zagrożeniem ze wschodu, które jest niebezpieczne nie tylko dla Ukrainy, ale dla całej Europy. Chcemy poprzez modlitwę podziękować Bogu za tych wszystkich, którzy nie wahali się by oddać własne życie za wolność naszą i Waszą, aby także naród ukraiński mógł sam stanowić o swojej przyszłości- powiedział ksiądz diakon Jacek Jan Pawłowicz, duszpasterz Polaków w Kijowie.

– Czerwona dżuma, nazywana bolszewizmem, przybyła na Ukrainę już w 1918 roku. Ale od czasu do czasu, udawało się ją zdławić. Jedną z takich operacji była wyprawa kijowska przeprowadzona wraz z polskim wojskiem sto lat temu. W walkach o te ziemie największe straty poniosła polska armia. Oddajemy hołd wszystkim, którzy oddali życie za Ukrainę, choć nie byli etnicznymi Ukraińcami – stwierdził Konstantyn Hołodow, kapelan Synodalnego Zarządu Wojskowego odpowiedzialny za stosunki międzynarodowe.

Uroczystość zakończyło zapalenie zniczy pod ścianą muru otaczającego monaster. Na stworzonej tam Ścianie Pamięci rozmieszczono prawie trzy tysiące zdjęć poległych w Donbasie żołnierzy wraz z ich krótkimi biografiami. Po sześciu latach wojny na wschodzie kraju na murach soboru kończy się miejsce, ponieważ wciąż docierają informacje o kolejnych poległych.

Serhij Dmitriew jest kapelanem wojskowym, który wspierał organizację obchodów po stronie ukraińskiej. Pełni funkcję zastępcy szefa synodalnego zarządu ds. społecznych w autokefalicznej Cerkwi Prawosławnej Ukrainy.

Duchowny uważa, że rocznica zwycięstwa w 1920 mogłaby zastąpić w świadomości Polaków i Ukraińców Dzień Zwycięstwa, który – jego zdaniem – jest w zasadzie rocznicą początku kolejnej okupacji dla obu krajów.

– Kołyma zwyciężyła Auschwitz – stwierdza – To jest zakończenie II wojny światowej, ale też początek jeszcze gorszego terroru. Długo by wymieniać sowieckie represje: wielka deportacja Tatarów Krymskich, akcja “Wisła”, prześladowania urojonych „kolaborantów”, masowe przesiedlenia, zsyłki do Kazachstanu, do łagrów. – mówi, dodając, że na Ukrainie opór zbrojny przeciwko ZSRR trwał aż do lat 60.

Największą wartością rocznicy 1920 jest przypomnienie o tym, że między Polską i Ukrainą może istnieć wojskowy sojusz. Ten dzień przez prawie cały wiek był wypierany ze zbiorowej świadomości Polaków i Ukraińców. Wróg nie zmienił się przez te sto lat. Możemy walczyć z bolszewickim totalitaryzmem tak jak wtedy – ramię w ramię, o wolność swoich narodów.

Następnie nieoficjalne obchody przeniosły się na ulicę Chreszczatyk. Dziennikarz Radio Wnet Paweł Bobołowicz oraz dziennikarz Kuriera Galicyjskiego, Dmytro Antoniuk defilowali główną arterią miasta w mundurach legionisty i petlurowca. Wyjaśnili, że planach oficjalnych obchodów była parada rekonstruktorów obu wojsk. Ze względu na trwającą kwarantannę, zdecydowali się ze swojej inicjatywy przeprowadzić paradę w minimalistycznym wymiarze.

Dziennikarze ostatni tydzień spędzili przemierzając Ukrainę szlakiem cmentarzy i pól bitewnych, na których walczyli i zostali pochowani polscy i ukraińscy żołnierze. Jadąc z Kijowa do Lwowa udało się im odwiedzić takie miejsca jak Nowogóród Wołyński, Susły, cmentarz w Korcu, w Zdołbunowie, Równym, w Żółtańcy, Horpyni, Łopatyni. Na odwiedzanych mogiłach korespondenci zapalili symboliczne znicze.

Dziś przemaszerowali przez centrum miasta z flagami Polski i Ukrainy. Wzbudzało to ogromne zainteresowanie przechodniów. Ku zaskoczeniu rekonstruktorów, wielu z kijowian od razu zidentyfikowało datę, którą chcieli uczcić mężczyźni.

Po tym grupa udała się do miejscowości Huriwszczyna, gdzie złożono wspólnie kwiaty pod krzyżem upamiętniającym wszystkich poległych za Ukrainę.

Dzięki inspiracji ze strony dziennikarzy i działaczy, uczestnicy Wyprawy Kijowskiej zostali uczczeni również w Polsce.

W południe w kościele św. Krzyża w Warszawie odbyła się msza św. w intencji uczestników walk – zarówno tych, którzy polegli w 1920, jak i tych, którzy oddali swoje życie broniąc wschodnich granic Ukrainy przed rosyjską agresją trwającą od 2014 roku.

– Chcemy podziękować Panu Bogu za to co zostało zaczęte 100 lat temu. Mamy nadzieję, że wpłynie to na braterstwo między narodem polskim i ukraińskim oraz będzie sprzyjać kontynuacji idei, która została zapoczątkowana braterstwem broni 100 lat temu – mówi w rozmowie z Biełsatem celebrujący nabożeństwo ksiądz Sławomir Wartalski.

Pochodzący z Pabianic duchowny należy do krakowskiego Zgromadzenia Księży Misjonarzy. W 2013 roku roku wyjechał na kilkuletnią posługę duszpasterską na Ukrainę, gdzie został ojcem w duchownym seminarium w Kijowie oraz kapelanem na Majdanie podczas tzw. Rewolucji Godności. Prowadził również punkt wsparcia na kijowskim dworcu, gdzie okazywał pomoc duchową żołnierzom wyjeżdżającym na wojnę, lub powracającym z frontu.

– Warto powiedzieć, że wbrew temu co głosi rosyjska propaganda, przez wszystkie te lata nigdy nie spotkałem się z sytuacją, by ktoś z ukraińskich żołnierzy powiedział mi coś złego o Polsce. Często za to wspominali mi o swoim polskim pochodzeniu, wspominali polskich dziadków, czy polskie tradycje kultywowane w ich domach. Trzeba mieć świadomość, że wśród osób walczących w Donbasie jest wielu Polaków. Wielu jest także wśród tych, którzy zginęli – podkreśla kapłan.

Gdy myślę o zwycięskiej defiladzie w 1920, która przeszła kijowską ulicą Chreszczatyk, nie mogę uciec od myśli, że ta ulica była również świadkiem Rewolucji Godności oraz pogrzebów bohaterów Niebiańskiej Sotni. Teraz na Chreszczatyk przywożeni są też polegli z frontu, gdzie żegna się ich w ostatniej drodze. To symboliczne. Dziś duchowo łączymy się z tym miejscem.

Wyprawę kijowską i udział w niej ukraińskich żołnierzy wspominano też w Warszawie na Cmentarzu Prawosławnym na Woli.

– Stałe przypominanie o sojuszu antybolszewickim i pielęgnowanie pamięci o wspólnych bohaterach, jest najlepszą obroną przed nadal obecną sowiecką, zakłamaną narracją. Bo zarówno Polska, jak i Ukraina borykają się z tym samym wrogiem. Obydwa narody doświadczyły sowieckiej agresji, a Ukraina nadal jej doświadcza. Więc przywracamy pamięć o tym co nas łączyło, nie zapominając o tym co trudne, bolesne i dzieli – mówi Biełsatowi wicemarszałek Sejmu Małgorzata Gosiewska.

Uroczystości na Cmentarzu Prawosławnym na warszawskiej Woli.
Zdj. Sejm.pl

Wiceprzewodnicząca polskiego parlamentu uczciła żołnierzy armii Ukraińskiej Republiki Ludowej wraz z przewodniczącym Polsko-Ukraińskiej Grupy Parlamentarnej, Krzysztofem Sobolewskim, szefem Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych, Janem Józefem Kasprzykiem oraz ambasadorem Ukrainy w Polsce Andrijem Deszczycą.

Kwiaty złożono na mogile generała Marka Bezruczki, dowódcy 6 ukraińskiej dywizji, która wraz z wojskami polskimi uczestniczyła w wyzwalaniu Kijowa. To on wraz z generałem Rydzem-Śmigłym odbierał defiladę w dniu 9 maja 1920. W latach 30. był przewodniczącym Ukraińskiego Towarzystwa Wojskowo-Historycznego w Warszawie.

– Pochylamy się nad mogiłą generała Bezruczki, ponieważ jest to nasz wspólny bohater – podkreśla Małgorzata Gosiewska.

Uczczono również polskich bohaterów 1920-ego roku. Dzień wcześniej wicemarszałek złożyła kwiaty na grobie generała Rydza-Śmigłego, legendarnego dowódcy, który jest pochowany na warszawskich Powązkach.

Z uwagi na koronawirusa i brak możliwości zorganizowania większych uroczystości, zdecydowaliśmy się na symboliczne obchody. W roku 1920 Polska i Ukraina stawiły czoła „czerwonej zarazie”, która wtedy napierała na Europę. Polska i Ukraina uratowały Europę od komunizmu. Trzeba o tym pamiętać – wyjaśnia wicemarszałek.

Polska polityk przypomina również, że w zamiarze Józefa Piłsudskiego, wspieranego przez Atamana, Symona Petlurę, było dać początek powstania w tej części Europy bloku niepodległych państw trwale sprzymierzonych z Rzeczpospolitą i stanowiących przeciwwagę dla imperialnych działań sowieckiej Rosji.

– To wyzwanie jest nadal aktualne – zaznacza Małgorzata Gosiewska.

Monika Andruszewska/belsat.eu

Aktualności