Po terenie porzuconego kościoła we wsi Bienica pod Mołodecznem walają się ludzkie kości. Dziennikarze Biełsatu próbowali zrozumieć, dlaczego tak wygląda piękna niegdyś katolicka świątynia.
W czasach sowieckich komunistyczne władze masowo niszczyły białoruskie świątynie. Wielu z nich już nigdy nie udało się odrestaurować. Wielu miejscom kultu dawny blask przywrócili sami wierni. Ale wiele ruin do tej pory bezlitośnie niszczą wiatr, deszcz i czas. Jednak zobaczenie porzuconych w kościele ludzkich kości było szokiem.
– Wiesz jaka jest najstraszniejsza białoruska klątwa? – pyta się historyk Aleś Smalanczuk, wyjeżdżając z Bienicy. – „Oby ziemia twoje kości oddała”.
Dziesięć minut wcześniej pan Aleś grzebał ludzkie kości pod ruinami barokowego kościoła. Nie chce ich pozostawić w zrujnowanym budynku, pośród śmieci i ptasich ekskrementów.
Zobacz:
Śmieci i graffiti na ścianach. Pod sklepieniami gnieżdżą się jaskółki, a kopułę okupują gołębie. Znajdujący się 4 kilometry od wsi Zasikawicze drogowskaz kierujący nas do zabytku zapowiadał przyjemniejsze wrażenia.
Na terenie byłego kościoła spotkaliśmy robotnika, który przyszedł kosić trawę.
– A są we wsi katolicy?
– Są. Ale o, ktoś zamek wyłamał. Przysłano mnie tu z lebiadziouskiej rady wiejskiej. Koszę.
– To niech pan przekaże komuś, gdzie kości pochowaliśmy.
Jak powiedział nam mieszkaniec sąsiedniej wsi Zaskawicze, były przewodniczący kołchozu jeszcze w czasach sowieckich próbował wyremontować budynek. Przy czym, odnawiając świątynię pod budynek muzealny, zdążył postawić tylko krzyże na wieżach.
Zobacz:
Kołchoz był jednym z przodujących w regionie, więc z Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Białorusi przyjechała wizytacja, by zbadać sprawę stawianych krzyży. Oskarżany o „propagowanie wiary”, były przewodniczący odpowiedział rewizorom… pokazując im „figę”. Ale nie poniósł żadnych konsekwencji, bo w kraju rozpoczęła się już Pieriestrojka. A kościół dalej pozostał nikomu nie potrzebny.
Wiejska świątynia ma 317 lat. Kościół i klasztor postawił dla bernardynów kasztelan witebski Michał Kazimierz Kociełł . Według legendy, właśnie w tym miejscu konie spłoszyły się i poniosły bryczkę wraz z córką kasztelana. Szlachcic zdążył jedynie prosić Boga o cud i uratowanie dziecka. Według legendy, ojcowska modlitwa nagle zatrzymała konie i ocaliła dziewczynę. Kociełł zobowiązał się w podzięce ufundować kościół i klasztor, co uczynił po roku.
Bienica weszła w skład Białoruskiej Sowieckiej Republiki Radzieckiej w 1939, a w 1948 roku władze sowieckie zamknęły kościół, przerabiając go na niego magazyn. Wtedy też ograbiono rodzinny grobowiec Kociełłów. Nieznani sprawcy rozbili płyty nagrobne i trumny, a kości byłych właścicieli Bienicy zwalili na stos. Może to właśnie ich szczątki „oddała ziemia” w świątyni, która stoi pusta od prawie 70 lat.
Paulina Walisz, belsat.eu