Obława w Donbasie. Torturowany jeniec wrócił szukać zemsty


Hryhorij Sinczenko z Makijiwki był torturowany przez separatystów. Po tym, jak w 2017 roku odzyskał wolność, wrócił do okupowanego Donbasu, by wymierzyć sprawiedliwość swoim katom. Pół roku temu został ponownie aresztowany. W piątek władze samozwańczej DRL ogłosiły, że uciekł z aresztu.

Tortury i pokazowy proces

Mieszkający w poddonieckiej Makijiwce 25-letni Hryhorij Sinczenko pierwszy raz został wzięty do niewoli 2 grudnia 2016 roku. Student politologii stanął przed sądem pokazowym samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej, gdzie oskarżono go o działalność partyzancką na rzecz Ukrainy i nielegalne posiadania broni. Rodzina chłopaka utrzymuje, że prawdziwą przyczyną był sam fakt utożsamiania się z Ukrainą i uznawania jej za ojczyznę, której należy bronić przed rosyjskim agresorem.

– Tortury, które przeżył, były piekielne. Katowali go prądem elektrycznym, wieszali na wykręconych rękach, dusili, bili do tego stopnia, że dostał odmy płucnej – mówi Biełsatowi Tetiana Sinczenko, matka Hryhorija.

Ze względu na opłakany stan zdrowia, chłopak został zwolniony w ramach wymiany jeńców 27 grudnia 2017.

Zemsta zamiast rehabilitacji

Jednak od razu po wymianie zapowiedział matce, że wróci do Doniecka. Okazało się, że przed uwolnieniem obiecał innym więźniom, że kiedy wyjdzie, pomści wszystkie ich cierpienia.

– Jeszcze w kijowskim szpitalu od razu po wymianie, syn mówił mi, że nie chce już żyć, że jego życie nie ma już żadnego znaczenia. Przeraziłam się i pobiegłam od razu do lekarzy. Ale oni machnęli ręką i powiedzieli, że wszyscy uwolnieni tak mówią i mam się nie przejmować – relacjonuje Tetiana.

Tetiana, matka jeńca. Zdjęcie z mediów społecznościowych

Jednak matka wiedziała, że Hryhorij traktuje zemstę poważnie. Przerażona sytuacją kobieta wielokrotnie zwracała się o pomoc do organów państwowych wyjaśniając, że syn potrzebuje opieki psychologicznej. Bezskutecznie.

– Zobacz mamo, ilu chłopców zginęło. Ile osób zakatowano, niektórych ciał nigdy nie znajdziemy. Umierałem w ich więzieniach. Czemu teraz mam się ukrywać? – mówił jej.

Matka Hryhorija jest głęboko wierząca. Starała się przekonać syna, że dla Chrystusa separatyści to też ludzie, a zemsta to grzech.

– Oni nie są ludźmi. To nieludzkie torturować więźniów dla zabawy – odpowiadał jej Hryhorij.

Wiadomości
„Bili z nudów”: jak separatyści torturują ukraińskich jeńców
2020.01.13 16:03

Jakiś czas po uwolnieniu chłopak na własną rękę powrócił do Donbasu. A zrozpaczona matka ruszyła za nim, jak mówi – mając nadzieję, że uda jej się go powstrzymać przed popełnieniem jakiegoś głupstwa.

Ich spokój nie trwał długo. Pewnego ranka pod ich poddoniecki dom podjechały samochody policji separatystów. Chłopak zdążył się spakować i uciec.

Po kilkunastu minutach do domu wpadli funkcjonariusze z bronią. Zaczęli przeszukiwać pomieszczenia. Następnie zarzucili Tetianie i 85-letniej babci Hryhorija worki na głowy.

-Trzymali mnie w kajdankach kilka godzin. Zabrali telefon. Pytali o syna, ale zgodnie z prawdą mówiłam, że nie wiem, gdzie jest. Potem mnie wypuścili, ale zakazali wyjeżdżać z DNR. Od razu pobiegłam do stacjonującego w mieście OBWE i opowiedziałam, co się stało. Powiedzieli, że nie mogą mi pomóc, ale radzą bym uciekała – opowiada.

Kobieta wydostała się z DNR przez terytorium Rosji, bo bała się, że zostanie zatrzymana podczas kontroli dokumentów na posterunkach między okupowaną częścią Donbasu, a terenem kontrolowanym przez Ukrainę. I od razu ruszyła do Kijowa, z nadzieją, że ze stolicy Ukrainy ma większą szansę pomóc synowi.

Tymczasem Hryhorij spędził ponad miesiąc ukrywając się w okolicznych zaroślach. 27 października wreszcie udało mu się zrealizować swój plan “zemsty”.

Chłopak umieścił w sieci nagranie wysadzenia wieży działającego na terytoriach okupowanych przez separatystów operatora telefonicznego Feniks.

“Zrobiono to w celu powstrzymania tortur i bezcelowego znęcania się nad jeńcami. Brutalne obchodzenie się z uwięzionymi stało się normą w DNR. Lud Donbasu musi się temu sprzeciwić. Jeżeli nie zostaną wstrzymane tortury, faszystowska “republika” zostanie bez kontaktu telefonicznego – napisał na kartce pokazanej po wybuchu.

Cztery dni później został ponownie aresztowany.

– 27 października 2019 roku, przywieźli go do domu babci na kolejne przeszukanie. Był ciężko pobity, cały we krwi. O pomocy adwokata w ogóle nie było mowy. Od tego czasu go nie widzieliśmy. Przez siedem miesięcy nie wiedzieliśmy, gdzie przebywa, w jakim jest stanie. Aż do wczoraj, gdy do mojej mamy znowu przyszli funkcjonariusze, tym razem informując ją, że Hrisza uciekł z aresztu. Powiedzieli, że teraz już nie wypuszczą go żywego – powiedziała zrozpaczona Tetiana.

Obława maskuje morderstwo?

Od wczoraj wszystkie media separatystów informują o ucieczce z aresztu “groźnego przestępcy”. Za pomoc w ujęciu uciekiniera wyznaczono nagrodę.

Na listach gończych widać wyraźnie ślady na twarzy Sinczenki. Matka wskazuje, że mogą to być ślady bicia, lub rażenia prądem. Według raportów o łamaniu praw człowieka w Donbasie i zeznań jeńców, jest to jedna z najbardziej powszechnych tortur stosowanych przez separatystów.

– Nie wiem naprawdę w jaki sposób miałby sam uciec z budynku aresztu. Boję się, że to jakaś prowokacja FSB. Czy on w ogóle żyje? A co jeśli nie wytrzymał tortur i separatyści tak starają się ukryć jego śmierć? Przecież były już przypadki, gdy np. mówili, że ktoś popełnił samobójstwo w niewoli, a potem zwracali doszczętnie zmasakrowane ciało. Jestem bezsilna. Drżę o życie mojego dziecka. Jedyne co mogę zrobić, to modlić się – wzdycha matka jeńca.

Na twarzy Hryhoria Sinczenki widać ślady tortur. Zdjęcie z listu gończego

Obawy matki podziela Ihor Kozłowski, religioznawca z Doniecka, który został aresztowany w 2016 roku i przebywał w piwnicach separatystów przez niemal dwa lata. Przez jakiś czas więziono go w areszcie, z którego według władz tzw. DNR uciekł Hryhorij Sinczenko.

– Tam są strażnicy z psami, mury nie do pokonania. Nie wyobrażam sobie, jak miałby stamtąd uciec. Oby wciąż żył – mówi były więzień.

Ofiary tortur cierpią na wolności

Zdaniem uczonego, sytuacja byłych jeńców pochodzących z terenów okupowanego Donbasu jest szczególnie tragiczna.

– Wracamy na wolność, ale bez szans na normalne życie. Domy, rzeczy osobiste, przyjaciele, rodziny, wszystko co mieliśmy zostało na terenach okupowanych. Niektórzy z jeńców nigdy wcześniej nie opuszczali Donbasu, a po uwolnieniu trafiają do Kijowa i są w pustce. Muszą zaczynać od zera, ale tak naprawdę zaczynają nawet na minusie, bo ciągnie się za nimi trauma przeżyć w niewoli – mówi.

Kozłowski został uwolniony w ramach tej samej wymiany jeńców co Hryhorij. Zwraca uwagę na to, że nie zna żadnej osoby, której zostałaby udzielona fachowa pomoc psychologiczna. Jego zdaniem jeńcy powinni być objęci stałą opieką specjalistów znających się na leczeniu zespołu pourazowego.

– Efektem braku tego wsparcia, są historie takie jak Hrehorija Sinczenki. Nie ma wątpliwości, że chodzi tu o PTSD. Powinno się ją opowiadać, kładąc akcent też na to, że rozpacz i brak systemowej pomocy doprowadza byłych jeńców do tak dramatycznych decyzji – dodaje Kozłowski

Wiadomości
Fala samobójstw, zabójstw i depresji ukraińskich żołnierzy to cena wojny w Donbasie
2018.11.09 18:17

W wyniku trwającego od 2014 r. konfliktu zbrojnego z Rosją do niewoli w okupowanych przez tzw. separatystów częściach Donbasu oraz w Rosji i na anektowanym Krymie trafiło łącznie kilka tysięcy osób.

Jednak, mimo że doświadczenie niewoli dotknęło tak wielu obywateli Ukrainy, rząd jak dotąd nie wprowadził żadnego skutecznego systemu wsparcia psychologicznego i rehabilitacji dla osób, które przeżyły uwięzienie.

Według danych organizacji Medialna Inicjatywa o Prawa Człowieka na terenach kontrolowanych przez tzw. separatystów jest więzionych jeszcze co najmniej 100 obywateli Ukrainy, w większości cywilów.

Wiadomości
Rodziny jeńców do Zełenskiego: władze nas ignorują!
2020.05.21 19:59

Monika Andruszewska, Biełsat

Aktualności