Część Białorusinów uważa francusko-rosyjską wojnę 1812 roku za bratobójczą – ich przodkowie stanęli przeciwko sobie walcząc na własnej ziemi w szeregach obu armii.
Co roku w rekonstrukcji bitwy nad Berezyną udział bierze coraz większa liczba pasjonatów historii i militariów z Białorusi, Rosji, Polski i innych państw. W tym roku dotarli na nią kawalerzyści z samej Francji.
W upamiętnieniu ofiar bitwy uczestniczył ambasador Francji w Mińsku, a w uroczystość uświetnił śpiewak operowy z Paryża – ze specjalnym repertuarem z epoki Napoleona.
Podczas samej rekonstrukcji po stronie wojsk napoleońskich „walczy” wielu Białorusinów z formacji, które były sojusznikami Francuzów. Są też przedstawiciele białoruskich klubów, które „walczą” po stronie Rosjan.
Zupełnie jak w czasie prawdziwej wojny, kiedy część przodków dzisiejszych Białorusinów chciała poprzez sojusz z Napoleonem osłabić Rosję i odrodzić Wielkie Księstwo Litewskie w związku z Polską. Wielu mieszkańców pobliskiego Borysowa z radością witało wkraczające wojska francuskie, przed którymi rosyjska armia wycofała się bez walki.
Inni opowiedzieli się jednak po stronie cara, lub po prostu zostali wcieleni do rosyjskiej armii i na polu bitwy stanęli przeciwko rodakom.
Co roku rekonstrukcja historycznych wydarzeń nad brzegiem Berezyny przebiega przy dźwiękach salw artyleryjskich i szarżującą kawalerią w nieskazitelnie białych mundurach. Nie może zabraknąć też piechoty, która bez pośpiechu celuje i strzela w stronę nieprzyjacielskich szeregów, a potem przystępuje do walki na bagnety.
I jak zawsze – po długiej i zaciętej walce – jedna armia ostatecznie pokonuje drugą.
Wszystkie zdjęcia:
Jednak rzeczywistość była znacznie bardziej brutalna niż malownicza rekonstrukcja. Napoleonowi udało się przechytrzyć rosyjskiego admirała Czyczygowa i przeprawić się na drugi brzeg rzeki wraz ze zdolną do boju częścią swojej armii. Potem zaś rozkazał spalić przeprawę, pozostawiając na pastwę kozaków tabory z rannymi, kobietami i dziećmi.
Zdjęcia i tekst: Wiaczasłau Radzimicz, cez/belsat.eu