Na lotniskach toczy się cicha wojna między Izraelem a Ukrainą


Od początku roku Izraelczycy zawrócili z lotniska w Tel Awiwie pięciuset Ukraińców. Kijów nie pozostaje dłużny i nie wpuszcza m.in. chasydów.

Kiedy 15 lutego ukraińskie służby graniczne nie wpuściły 35 obywateli Izraela na lotnisku w Boryspolu, Izraelczycy w odwecie zablokowali na lotnisku im. Ben Guriona w Tel Awiwie cały samolot z Ukraińcami. W strefie granicznej lotniska koczowało 140 Ukraińców.

Konflikt rozładowała dopiero interwencja dyplomatów Izraela i Ukrainy, a ukraiński deputowany Heorhij Łohwinśkyj udzielił osobistej gwarancji przyjezdnym. Ale izraelsko-ukraińskie kłótnie o turystów wcale się nie skończyły. Już 19 lutego Ukraińcy odesłali kolejną grupę Izraelczyków (m.in. dziewczynki z ortodoksyjnej grupy religijnej).

Oba kraje wręcz licytują się na liczbę odesłanych ze swoich lotnisk przyjezdnych. Od początku roku Izraelczycy odesłali 503 Ukraińców. Twierdzą, że przylatują do nielegalnej pracy. Z kolei ukraińskie służby graniczne na lotniskach (przeważnie na podkijowskim lotnisku Boryspol) nie przepuściły 96 obywateli Izraela. Powód? Przeważnie dlatego, że Izraelczycy wykazali się zbyt małą ilością środków finansowych na deklarowany pobyt, albo nie potrafili określić w jakim celu przylecieli. Ukraińcy twierdzą również, że z Izraela przylatuje sporo seks-turystów.

Turyści jadą po szekle

Izrael to faktycznie jeden z popularniejszych kierunków zarobkowych wyjazdów Ukraińców. Przegrywa wprawdzie z Polską, Czechami, czy Niemcami. Ale jeśli przejrzeć internetowe ogłoszenia pracy za granicą to ofert z lokali gastronomicznych w Tel Awiwie, sprzątania w domach i hotelach, czy pracy na budowach jest sporo. Zarobki kształtują się w granicach 40 szekli za godzinę np. przy sprzątaniu (nieco ponad 40 zł).

W dodatku w Izraelu mieszka (i ma izraelskie obywatelstwo) spora rzesza emigrantów z Ukrainy. Takich, którzy wyjeżdżali jeszcze w latach 80. i 90. Zresztą liczba obywateli Ukrainy udowadniających żydowskie korzenie i pragnących zostać obywatelami Izraela również rośnie. W ubiegłym roku tzw. repatriantów było ponad 6,5 tys., czyli o 9 proc. więcej niż rok wcześniej.

Do Izraela często jeżdżą pracować ich krewni i znajomi. Najczęściej na kilka miesięcy. Tyle, że Ukraińcy zwykle pracują nielegalnie. Starają się o status uchodźcy, ale izraelskie władze takie wnioski odrzucają. Albo kombinują np. załatwiając u pośredników dokumenty poświadczające, że jadą do Izraela na leczenie. Izraelskie władze organizują na nich regularne łapanki i np. zatrzymują podejrzanych o pracę bez zezwolenia Ukraińców na ulicy.

Deportacje są jednak wyjątkami. Częściej przyjezdni z Ukrainy są po prostu zawracani po przylocie do Tel Awiwu. W 2018 r. izraelskie władze nie wpuściły 7730 Ukraińców. Dla porównania w ubiegłym roku odmowę wjazdu do Polski otrzymało 46 tys. obywateli Ukrainy. Ale skala ruchu granicznego między Ukrainą i Polską jest przecież nieporównywalnie większa. Izrael nie posiada też granicy lądowej z Ukrainą.

Ząb za ząb

Problem najwyraźniej zaczął irytować ukraińskie władze, kiedy dostrzegły, że w samolotach wracających do Kijowa z Tel Awiwu połowę pasażerów stanowią Ukraińcy po kilkugodzinnym pobycie na izraelskiej ziemi. Zwróciły więc uwagę na drugą połowę pasażerów.

Wśród Izraelczyków przylatujących na Ukrainę znaczną część stanowią chasydzi pielgrzymujący np. do miejsc świętych dla ortodoksyjnych Żydów: Humania, czy Berdyczowa. Wśród izraelskich turystów sporo jest również młodych mężczyzn wybierających się do Kijowa, czy Odessy w celach rozrywkowych lub matrymonialnych.

Ukraińskie media zauważają, że sporo wśród nich obywateli Izraela o arabskich korzeniach i przyjeżdżają oni jako seks-turyści. Zdarzają się czasem problemy: awantury w klubach, nie zapłacone rachunki itp. Ale nie częściej pewnie, niż w przypadku podobnych turystów z Włoch, czy Turcji.

Wydawało się, że lotniskowe wymiany ciosów zakończą się, kiedy Petro Poroszenko podpisał 21 stycznia w Jerozolimie negocjowany sześć lat układ o wolnym handlu między Izraelem a Ukrainą. Porozumienie ważne zarówno dla ukraińskich oligarchów robiących interesy via Izrael, jak i dla izraelskiego biznesu i np. z ostrzących sobie zęby na ukraiński rynek firm z szeroko pojętego sektora obronnego.

Ale najwyraźniej twarda postawa izraelskich władz wobec ukraińskich gastarbeiterów jest uwarunkowana toczącą się w Izraelu kampanią wyborczą. Podobnie jak nie mniej ostre odwety Ukraińców na izraelskich turystach. Bo przecież na Ukrainie również toczy się kampania wyborcza.

A ostatnio napięcie między Kijowem a Jerozolimą dodatkowo podgrzał pewien incydent sprzed dwóch dni. W centrum handlowym Horodok w Kijowie, na ruchomych schodach, na których zwykle wyświetlane są reklamy, pojawiła się… hitlerowska swastyka.

W izraelskich mediach zawrzało. Podkreślają one, że centrum handlowe znajduje się przy ulicy im. Stepana Bandery. Nie pomogły tłumaczenia zarządzających centrum handlowym, że ktoś włamał się do systemu sterującego ekspozycją i celowo wyświetlił nazistowską symbolikę. W stosunkach izraelsko-ukraińskich zaiskrzyło jeszcze mocniej.

Michał Kacewicz/belsat.eu

Aktualności