Minister obrony Białorusi o Zapad-2017: „Zaprosiliśmy i tych, których trzeba było nie zapraszać”

Andrej Raukou skomentował ilość osób i organizacji obserwujących białorusko-rosyjskie ćwiczenia. Nie wspomniał jednak o tych, którym najbardziej zależało – przedstawicielach białoruskiej wspólnoty obywatelskiej.

O tym, że na manewry zaproszono „konieczną ilość obserwatorów, media, przedstawicieli organizacja międzynarodowych – wszystkich, nawet tych, których, być może, nie trzeba było zapraszać” minister powiedział w programie „Główna antena” stacji telewizyjnej Biełaruś-1.

– W ostatnim czasie, w tym i z Białorusi, pojawiła się u nas masa analityków wojskowych, z których większość, ale oczywiście nie wszyscy, nawet nie służyła w armii – narzekał Andrej Raukou.

Dodał, że plany Ministerstwa Obrony zostaną wykonane w ustalonym porządku, „a jak się komuś to nie podoba, to proszę bardzo”. Raukou uważa, że manewry przebiegają „dla wszystkich jawnie”, ale i „sąsiedzi Białorusi powinni być bardziej otwarci”.

-Powinniśmy zwiększyć możliwości obronne i Republiki Białoruś, i Państwa Związkowego [Białorusi i Rosji – przyp. Biełsat].

Mimo, że manewry odbywają się pod okiem zagranicznych obserwatorów, nie dopuszczono do nich komisji obywatelskiej stworzonej przez prezesa kampanii „Mów prawdę” Andreja Dzmitryjewa. Na liście obserwatorów obywatelskich, która Dzmitryjeu wysłał w sierpniu do ministerstwa, było 7 osób: polityków i specjalistów wojskowych. Wśród nich i ekspert – Alaksandr Alesin.

– Generał Biełakonieu przyjął to, jak dążenie do kontrolowania go przez obywateli. My nie wątpimy w jego talent wojskowy, kwalifikacje. Ale opinia społeczna byłaby ważna dla obywateli krajów zachodnich, dla naszych sąsiadów – tłumaczył belsat.eu ekspert do spraw wojskowości.

Łącznie na Białoruś przyjechało około 80 obserwatorów z NATO, ONZ, Organizacji Układu i Bezpieczeństwie Zbiorowym, Wspólnoty Niepodległych Państw, Czerwonego Krzyża, jak też przedstawiciele sił zbrojnych siedmiu państw europejskich (w tym Polski) i 270 dziennikarzy. Liczby wyglądają ładnie, ale Sojusz Północnoatlantycki reprezentuje tylko dwóch obserwatorów i to jedynie w „dni odwiedzin”.

DR belsat.eu

Wiadomości