Milinkiewicz: Brak polskich inwestycji na Białorusi to efekt prześladowania ZPB WIDEO PL

Oglądaj z polskimi napisami – włącz je w prawym dolnym rogu okienka YouTube

Białoruski opozycjonista i były kandydat na prezydenta Alaksandr Milinkiewicz nazwał sytuację Związku Polaków na Białorusi “papierkiem lakmusowym” relacji polsko-białoruskich.

W sobotę ZPB świętował w Grodnie swój jubileusz. Największa niezależna organizacja na Białorusi działa już 30 lat, z czego połowę – od 2005 roku – praktycznie w warunkach konspiracyjnych.

– Po mocnym ciosie w 2005 roku, mówimy dziś o Związku, jako o strukturze, która ma 190 oddziałów i towarzystw, około 10 tysięcy członków. Naszym głównym sukcesem tego okresu jest uratowanie potencjału ludzkiego – mówi Andżelika Borys, prezes ZPB.

I nawet dzisiejsze obchody nie przeszły spokojnie. Zaplanowany koncert legendarnej grupy Lady Pank został odwołany z powodu… wykopalisk archeologicznych pod Nowym Zamkiem. O wadze organizacji dla sąsiadów z Polski i jej wadze dla stosunków międzypaństwowych świadczy obecność na obchodach polskich posłów, marszałka Senatu Stanisława Karczewskiego i sekretarza stanu MSZ Andrzeja Papierza.

– Obecnie w stosunkach białorusko-polskich istnieją dwie zasadnicze kwestie. To Związek Polaków i sytuacja Biełsatu. To główne kwestie, jeśli mowa o relacje pomiędzy naszymi społeczeństwami, a nie tylko państwami – podkreśla Agnieszka Romaszewska, dyrektor telewizji Biełsat.

ZPB może łącznie zliczyć tylko sześć lat naprawdę spokojnej pracy – jeszcze przed wyborami pierwszego i wciąż jedynego prezydenta Białorusi. Po nich stosunek władz do Związku zmienił się kardynalnie.

– Podczas pierwszej kampanii prezydenckiej na Białorusi, pan Łukaszenka przyjeżdżał do Związku Polaków, spotykał się z prezesem Gawinem i apelował o głosowanie na siebie. Oczywiście, bardzo dużo obiecał, obiecał wspieranie polskiej mniejszości. Ale jak wiele innych obietnic, nie spełnił tego – mówi Andrzej Pisalnik ze Związku Polaków na Białorusi.

Mimo to w latach 90. organizacji udało się otworzyć dwie polskie szkoły w Grodnie i Wołkowysku, a liczba członków wzrosła do 30 tysięcy. Dopóki w 2000 roku prezesem Związku nie został Tadeusz Kruczkowski. Występował on przeciwko wsparciu białoruskich dziennikarzy, a gdy przegrał wybory na prezesa z Andżeliką Borys, to przy wsparciu OMONu odebrał organizacji Dom Polski w Grodnie. Od tego czasu działają dwa Związki Polaków: prorządowy, którego nie uznają polskie władze, i nieuznawany przez rząd Białorusi, który teraz obchodzi swoje 30-lecie.

– Władze nie mogły pogodzić się z sytuacją, że tracą kontrolę nad organizacją. I wtedy służby specjalne absolutnie bezpodstawnie oskarżyły Związek o przygotowanie kolorowej rewolucji – opowiada Andrzej Pisalnik.

Według byłego wiceprzewodniczącego władz Grodna i byłego kandydata na prezydenta Białorusi Alaksandra Malinkiewicza, takie podejście szkodzi samej Białorusi.

– To bardzo zła polityka dla Białorusi. Z jednej strony premier przylatuje z dwoma samolotami biznesmenów i obiecuje się im, że wszystko będzie dobrze, będą inwestycje, będzie prywatyzacja, będzie wszystko. A rezultatu nie ma? Bo liczy się atmosfera i sytuacja wokół Związku Polaków. To jest papierek lakmusowy – podkreśla Alaksandr Milinkiewicz.

Skoro władze tak podchodzą do własnych obywateli, to czego mają oczekiwać od sąsiadów?

Czytajcie również:

Usiewaład Szłykau, pj/belsat.eu

Wiadomości