Brak sieci uniemożliwił też naszym korespondentom prowadzenie planowanej relacji online z miejsca wydarzeń.
Już ok. 16.00 na kłopoty z internetem zaczęli skarżyć się klienci operatora A1 – m.in. z Homla, Mohylewa, Lidy, Bobrujska i Mińska. W Homlu i Brześciu sieć zaczęła „padać” również u użytkowników korzystających z usług operatora MTS.
Internet mobilny był w tym czasie praktycznie niedostępny w miejscach, gdzie zaplanowano na dziś spotkania przedwyborcze z udziałem zwolenników opozycyjnych kandydatów – m.in. aresztowanych Siarhieja Cichanouskiego i Wiktara Babaryki. Jak informowali nas nasi czytelnicy, połączyć się z Siecią nie można było między innymi na Placu Zwycięstwa (Płoszczy Pieramohi) w centrum Mińska. Na najbliższej stacji metra nie zatrzymywały się pociągi.
Mimo to ludzie zaczęli się tam zbierać i ustawiać w symboliczną kolejkę – taką, w jakich stali chętni do złożenia podpisów na rzecz niezależnych kandydatów w wyborach. Według niezależnych obserwatorów zdążyło się ich tam zebrać ponad 500 osób, zanim na ich drodze stanęła milicja. OMON odepchnął z powrotem ludzi, którzy organizując się spontanicznie w kolumnę próbowali ruszyć wzdłuż głównej ulicy miasta.
– Kto się nie rozchodzi, tego brać! – rozległo się z krótkofalówki jednego z milicjantów.
Może był to rozkaz wydany przez samego Michaiła Barsukowa, wiceministra spraw wewnętrznych, dowodzącego osobiście akcją. Większość ludzi uległa presji i zaczęła opuszczać miejsce zbiórki. Wahających się zaczęto zatrzymywać i zaciągać do podstawionych w okolicznych ulicach więźniarek.
Jednak milicji udało się rozproszyć w ten sposób tylko jedno zgromadzenie – w jednym miejscu. Jednocześnie bowiem ludzie zbierali się w innych punktach miasta. Np. zaledwie kilkaset metrów dalej, koło znajdujących się przy tej samej ulicy: domu towarowego GUM, gmachu cyrku i kolejnej stacji metra Plac Jakuba Kołasa.
Scenariusz wydarzeń wyglądał wszędzie podobnie: najpierw “żywiołowo” zbierająca się w luźniejszy lub bardziej zwarty łańcuch większa grupa osób, a następnie próba wypchnięcia ich i rozproszenia przez oddziały milicji. Milicjanci szli wzdłuż ulicy, a równolegle z nimi jezdnią sunął sznur radiowozów, autobusów i aut do przewozu więźniów.
Ok. 21.00 (20.00 czasu polskiego) zaczęła się regularna łapanka, nazywana na Białorusi “chapunem”. Wyciągano z tłumu pojedyncze, przypadkowe osoby i wleczono do milicyjnych autobusów i więźniarek. Z różnych miejsc dochodziły powiadomienia o co najmniej kilkudziesięciu zatrzymanych.
Wszystko to odbywało się przy akompaniamencie klaksonów, które w geście solidarności z demonstrantami włączali przejeżdżający ulicą kierowcy.
Przed godziną 22.00 plac Jakuba Kołasa został całkowicie “wyczyszczony”.
Z powodu odciętego internetu naszym mińskim korespondentom nie udało się przeprowadzić bezpośredniej relacji wideo. Musieliśmy przerwać relację, a zaraz potem straciliśmy kontakt z naszą ekipą. Pojawiły się za to doniesienia, że milicja przystąpiła także do zatrzymań dziennikarzy.
O zatrzymaniu swoich korespondentów – reporterki Alaksadry Dyńko i operatora Andreja Rabczyka – najpierw poinformowało Radio Swaboda. Niebawem potwierdziły się informacje, że milicja zabrała też Irynę Arachouską – fotoreporterkę Biełsatu. Zwolniono ich po ponad dwóch godzinach – po zakończeniu milicyjnej akcji na ulicach miasta.
Tak wyglądała dzisiejsza akcja milicji, pacyfikującej próby gromadzenia się obywateli w centrum Mińska.
W Homlu nasza korespondentka, która miała prowadzić podobną relację, profilaktycznie została zatrzymana przez milicję jeszcze rano.
cez/belsat.eu