– Należy podkreślić z uznaniem, że Rosyjska Federacja nie odpowiedziała takim samym krokiem. Putin zna mnie dobrze i wie, że nie poddaję się presji. Kiedy wszyscy wydalali rosyjskich dyplomatów, nie wygnałem ani jednego. Lecz gdy przyłapano dyplomatę na wysokim stanowisku podczas próby werbowania moich ludzi, natychmiast zareagowałem – podkreślił premier.
Według publikacji „wydalony rosyjski dyplomata był bardzo bezczelny i arogancki i zachowywał się jak u siebie w domu”. Chodził na spotkania z bułgarskimi oficerami i prawie otwarcie obiecywał im zapłatę oraz awans służbowy w zamian za informacje wojskowe. Interesował się rodzajami broni, wydatkami na obronę, dyslokacją zbrojeń i nowym uzbrojeniem sojuszników.
Po ujawnieniu i otrzymaniu dowodów o działalności szpiegowskiej z rosyjską ambasadą uzgodniono, że dyplomata opuści Bułgarię bez zbytniego szumu. Według dziennika Sofia prawdopodobnie nie chciała nagłaśniać sprawy ze względu są toczące się z Rosją negocjacje gazowe.
Dyplomata jednak nie wyjechał w wyznaczonym terminie, a rosyjska ambasada zażądała noty od bułgarskiego MSZ. Po jej otrzymaniu Rusjaiew wyjechał z kraju.
– Rosjanie widocznie domagali się wydalenia dyplomaty notą – podkreśla dziennik.
Twarde stanowisko bułgarskich władz zostało odebrane bardzo pozytywnie przez sojuszników – dodaje gazeta.
Dziennik pisze, że w większości krajów NATO oficerowie kontrwywiadu mają obowiązek meldowania o nawet przypadkowych spotkaniach z rosyjskimi dyplomatami. Gazeta podkreśla, że należy wprowadzić taki obowiązek także w Bułgarii.
– W Sofii jest około 200 rosyjskich dyplomatów, których zadaniem nie jest gwarantowanie bezpieczeństwa rosyjskich turystek na wybrzeżu czarnomorskim.
„Należy zdać sobie sprawę, że Rosja jest wrogim krajem” – podkreśla gazeta i dodaje, że „wydalenie Rusjaiewa jest ważne również dlatego, że rosyjscy rezydenci powinni wiedzieć, że nie mogą czuć się bezkarnymi w Bułgarii”.