Białoruski prezydent chce, by Białoruś wyprodukowała nowe typy rakiet Polonez. Alaksandr Łukaszenka odwiedził dziś eksperymentalny wydział białoruskiej firmy zbrojeniowej OKB TSP w Moczuliszaczach pod Mińskiem.
– Bez względu na epidemie, pandemie, histerie nikt nie odwołał wojen. Przychodzi nam przygotowywać się do nich w czasach pokoju – powiedział w rozmowie z wojskowymi i pracownikami zakładu.
Inżynierowie przedsiębiorstwa zapewnili Łukaszenkę, że do września stworzą prototyp rakiety o zwiększonej dokładności i zasięgu do 300 km. Łukaszenka bowiem składając podpis na zmodernizowanej już przeciwlotniczej rakiecie Buk, stwierdził, że chciałby też podpisać też zmodernizowanego Poloneza. Chodzi o zestaw rakietowy produkowany na Białorusi.
Białoruski prezydent podkreślał przy tym, że zależy mu na wyprodukowaniu wyłącznie białoruskiej rakiety.
– Potrzebna nam własna rakieta. Nie możemy tworzyć broni, która uzależnia nas od innych krajów. Nikt nam nie da takiej broni ot tak. Udało się nam dogadać z Chińczykami i chwała im za to. Ale dalej tego uzależnienia nie powinno być – dodał, komentując fakt, że produkowane przez Białoruś nowoczesne zestawy rakietowe Polonez oparte są na rakietach sprowadzanych z Chin.
Białoruskiego prezydenta poinformowano, że dla testów nowej rakiety rozpatrywane są poligony: w Chinach, Kazachstanie, Uzbekistanie i Arabii Saudyjskiej. Tymczasem Rosja nie chce udostępnić swoich poligonów białoruskim inżynierom i wojskowym.
– Nie trzeba padać przed Rosjanami na kolana. Jest to sygnał, gdy nasz najbliższy sojusznik nie dość, że nie zgada się budować z nami rakiety, to jeszcze nie chce udostępnić poligonu – oburzył się prezydent.
Białoruś jego zdaniem buduje broń odpowiednią dla przyjętej strategii obronnej, która ma być „godną odpowiedzią” na ewentualne próby zagarnięcia jej terytorium.
Biełsat porozmawiał ze specjalistami w dziedzinie wojskowości na temat zapowiedzi białoruskiego prezydenta dotyczących celów przemysłu zbrojeniowego.
Białoruski ekspert ds. wojskowości Aleh Alesin uważa, że pomysł Łukaszenki polega na zarabianiu na eksporcie uzbrojenia i za uzyskane środki modernizowaniu własnej armii. Jego zdaniem, szumne zapowiedzi stworzenia nowej rakiety są elementem wojny informacyjnej. Ma to wywołać efekt psychologiczny w głowach ewentualnych wrogów odstraszający ich od napaści.
– Najważniejsze, żeby te systemy rakietowe funkcjonowały, żeby wokół nich odbywał się gigantyczny PR i każdy występ szefa kraju – jest elementem wojny informacyjnej – dodaje.
Według białoruskiego eksperta do spraw wojskowości Leanida Spatkaja dzisiejsza wizyta prezydenta w Moczuliszczach to sygnał wysłany Kremlowi, żeby nie próbował wprowadzić w życie na Białorusi wariantu ukraińskiego powołania separatystycznych republik. Jego zdaniem doszło do takiej dyskusji parę dni po szczycie Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej, gdzie Białoruś i Rosja pokłóciły się co do cen za tranzyt gazu.
– W związku z tym, że propozycji Łukaszenki dotyczącej kosztów tranzytu gazu nie przyjęto, a rosyjskie kanały kontynuują wzniecanie antybiałoruskich nastrojów, prezydent widocznie zdecydował się wygłosić tego typu oświadczenie. Że niby jeżeli Rosja dalej będzie występować przeciwko Białorusi, my mamy na to czym odpowiedzieć. W stylu: „Niech tylko ruszycie to do nas ze swoimi Witebskimi czy Mohylewskimi Republikami Ludowymi – my wam pokażemy” – dodał.
Ekspert uważa, że być może Białoruś w rzeczywistości nie chce wypróbowywać swoich rakiet na rosyjskich poligonach, tak by wnioski z tych prób nie trafiły w rosyjskie ręce.
Białoruski MON już w 2017 r poinformował, że dysponuje rakietami dla zestawów Polonez o zasięgu 300 km. Jednak zdaniem niektórych ekspertów wykorzystywane są w nich chińskie rakiety wysokiej celności A200.
wb,jb/belsat.eu