Białoruski prezydent zdradził, że pokazano mu już kilka projektów odnowionej ustawy zasadniczej, ale żaden mu się nie spodobał.
– Zrobimy ją w ciągu dwóch lat – obiecał pracownikom przedsiębiorstwa Biełaruśkalij, z którymi spotkał się dziś w Salihorsku. – Kilka wariantów już mi proponowano, ale się nie nadają.
Jak stwierdził, „nie nadają się” dlatego, że „ludzie boją się” wnosić bardziej radykalne zmiany w konstytucji.
– Myślę, że musimy to zrobić. Przed przyjęciem konstytucji w ogóle zrobimy wiele w temacie przekazań uprawnień „w dół” – przewodniczącym rejonowych komitetów wykonawczych i gubernatorowi – zapewnił.
Dwa lata po dojściu do władzy, w roku 1996 Łukaszenka zainicjował referendum konstytucyjne, na mocy którego skoncentrował władzę w swoich rękach. Otrzymał wówczas prawo do mianowania urzędników państwowych, a także do wydawania dekretów i rozporządzeń o mocy ustaw. W 2004 roku z konstytucji usunięto zapis ograniczający liczbę kadencji prezydenckich pełnionych przez jedną osobę. W 2016 roku zaczęto mówić o przedłużeniu kadencji do aż siedmiu lat. Jednak sprawa nie doszła do poziomu referendum.
Teraz, od trzech lat prezydent sugeruje, że należałoby wprowadzić zmiany w odwrotnym kierunku. Obiecywał m.in., że niektóre uprawnienia prezydenta mogłyby zostać przekazane innym organom władzy, większe kompetencje mogłyby też uzyskać organy władzy terenowej.
W ubiegłym tygodniu o powrót do gwarantującej trójpodział władzy konstytucji z 1994 roku zaapelował główny rywal Łukaszenki w sierpniowych wyborach prezydenckich – Wiktar Babaryka. Opublikowali go członkowie jego sztabu wyborczego – Babaryka zdążył nagrać programowe wystąpienie przed swoim aresztowaniem.
ii, cez/belsat.eu