Kucharz Putina znalazł się na celowniku służb USA

Amerykańskie władze nałożyły sankcję na Jewgienija Prigożyna, jego firmy i współpracowników. Gorsze dla powiernika interesów Kremla będzie to, że wokół jego intryg robi się szum.

Jewgienij Prigożyn najczęściej nazywany jest „kucharzem Putina”. To dlatego, że jego firma kateringowa „Konkord” z Petersburga zapewnia dostawy ekskluzywnych potraw na Kreml. Restauracje Prigożyna karmiły podejmowanych przez Władimira Putina zagranicznych gości, a prezydent i biznesmen branży kulinarnej są w znakomitej komitywie. Kłopot w tym, że interesy Prigożyna wykraczają daleko poza gastronomię.

Rok temu światowe media ujawniły jego powiązania z firmami rosyjskich najemników walczących w Syrii, na wschodzie Ukrainy i w Afryce. M.in. z grupą Wagnera.

Wywiad z najemnikiem Grupy Wagnera: o Donbasie, Syrii i mięsie armatnim

Wcześniej wyszły na jaw związki Prigożyna z tzw. farmą trolli z Petersburga i mediami internetowymi zajmującymi się rozpowszechnianiem propagandy i dezinformacji na Zachodzie. Właśnie ten wątek trafił pod lupę amerykańskich śledczych. Rok temu amerykański departament sprawiedliwości postawił trzem firmom Prigożyna zarzuty manipulowania procesem wyborczym w USA. Z kolei w poniedziałek amerykański resort finansów wpisał Prigożyna i jego firmy na listę sankcji.

Kreml od kuchni

Na listę trafiły trzy firmy należące do Prigożyna oraz jego trzy luksusowe jachty i samoloty. A także Denis Kuzmin i Igor Nesterow, wspólnicy restauratora związani z mediami i działaniami w internecie. Oświadczenie amerykańskiego departamentu finansów mówi jasno, że sankcje są za udział Prigożyna w działalności Agencji Śledztw Internetowych. To firma z Petersburga uznana za „matkę” fabryki trolli.

W powiązanej z nią sieci firm miały pracować setki młodych ludzi fabrykujących fałszywe profile w sieciach społecznościowych. Prowadzili zorganizowane kampanie propagandowe i dezinformacyjne, które miały wpływać na bieg wyborów w USA w 2016 r. Zdaniem amerykańskich urzędników ludzie wynajęci przez Prigożyna mieli np. rozpowszechniać nienawistne, rasistowskie komentarze i kreować dyskusje antagonizujące Amerykanów.

Kucharz Władimira Putina stworzył prywatną służbę bezpieczeństwa, która działała jak komando zamachowców

Stosowali np. metodę budowania ostrego sporu: część profili należała do rzekomych, radykalnych aktywistów afroamerykańskich i proimigranckich, a część do radykałów rasistowskich i zwolenników skrajnej prawicy. Prigożin odmawia na razie komentarzy, powołując się na umowy z reprezentującymi go prawnikami. Wiadomo, że amerykańskie sankcje mogą być dokuczliwe.

Każdy kraj, z którym USA ma umowy będzie teraz ścigał firmy rosyjskiego restauratora, śledził interesy z nim i może np. zatrzymać jachty, czy samoloty na wniosek amerykańskich śledczych, jeśli pojawią się na jego terytorium.

Śledztwo i oskarżenia w sprawie propagandy w internecie to jednak dopiero początek problemów Prigożyna. Rozgłos jest kłopotliwy. Dla kremlowskiego restauratora znacznie ważniejsze są interesy, jakie zaczął prowadzić w Afryce. A te wymagają ciszy i spokoju.

Afrykańskie złoto

O tzw. „wagnerowcach” po raz pierwszy głośno było w czasie wojny na ukraińskim Donbasie. Choć brali udział już w operacji aneksji Krymu. Byli żołnierze werbowani byli przez Dmitrija Utkina ps. Wagner do prywatnej firmy ochroniarskiej, którą według mediów kontrolował Jewgienij Prigożyn. Ludzie Wagnera byli dobrze wyposażeni, mieli wysokiej klasy kamizelki kuloodporne, mundury i najnowsze modele kałasznikowów.

Z czasem rozrastała się siatka firm ochroniarskich, w rzeczywistości prywatnych armii najemniczych służących tam, gdzie akurat Moskwa angażowała się w konflikty zbrojne, ale nie zawsze chciała działać oficjalnie. Firmy najemnicze działały w Syrii i ponosiły tam znaczne straty. W sumie straty rosyjskich najemników w Syrii do końca 2018 r. oceniane były nawet na 3 tys. zabitych.

W Syrii walczy nowa rosyjska firma najemnicza

W ubiegłym roku pojawiły się doniesienia o rosyjskich najemnikach z firm Prigożyna w Afryce. Szkolą siły zbrojne w Sudanie i Republice Środkowoafrykańskiej. W marcu 2018 r. na Madagaskarze pojawili się rosyjscy politolodzy, spece od marketingu politycznego i PR-u. Mieli pomagać jednemu z kandydatów w wyborach na prezydenta Madagaskaru. Rosjanie ci również byli kojarzeni z interesami Prigożyna.

Z kolei 27 września Conflict Intelligence Team, grupa dziennikarzy śledczych zajmująca się tropieniem rosyjskich intryg na świecie, ujawniła, że najemnicy kremlowskiego kucharza są w Libii i walczą po stronie generała Chalify Haftara.

Posługujący się siecią dobrze zakamuflowanych firm i zatrudniający najemników, politologów, hakerów internetowych i specjalistów od propagandy i dezinformacji w sieci Prigożyn jest wyjątkowo przydatny dla interesów Kremla.

Formalnie nie ma nic wspólnego z rosyjską władzą. Służby specjalne roztaczają nad nim parasol ochronny, a on sam opowiada, że Afryka to kontynent wielkich możliwości i interesują go wyłącznie koncesje na wydobycie cennych surowców w krajach Czarnego Lądu. Rosyjscy specjaliści, w tym ci związani z Prigożynem, działają już w co najmniej 10 afrykańskich państwach.

Afryka jest polem wyjątkowej aktywności rosyjskiej dyplomacji. Afrykańscy przywódcy regularnie goszczą na Kremlu (ostatnio w Moskwie był w sierpniu prezydent Mozambiku). A już pod koniec października w Soczi rozpoczyna się wielki szczyt rosyjsko-afrykański z udziałem wielu przywódców z Afryki. Skandale wokół Prigożyna, a więc jednego z głównych rozgrywających Kremla w Afryce z pewnością nieco zepsują atmosferę szczytu.

Michał Kacewicz/belsat.eu

Wiadomości