Wywiad Juryja Harauskiego dla Deutsche Welle, w którym twierdzi on, że brał udział w zabójstwach opozycjonistów, nie zawiera nowych informacji, lecz jest kompilacją wiadomości z ostatnich 20 lat. Tak wyznania te ocenia były śledczy białoruskiej prokuratury Dzmitry Pietruszkiewicz.
Według Pietruszkiewicza, który uciekł z kraju i mieszka w USA, niewyjaśnione do dzisiaj „zabójstwa miały miejsce, ale Harauskiemu nie należy ufać”. Większość informacji, które przekazuje w wywiadzie dla Deutsche Welle, mógł bowiem znać z dostępnych źródeł, w tym z informacji publicznej i materiałów śledztwa – uważa Pietruszkiewicz.
– W materiale Deutsche Welle nie ma nic nowego – o bazie w Biehomli (gdzie miały być zakopane zwłoki dwóch zamordowanych – belsat.eu) mówili jeszcze w 2001 r. Żarnasiek i Uhlanica (funkcjonariusze KGB, którzy zbiegli z kraju – belsat.eu) – ocenił były śledczy.
Według niego również miński Cmentarz Północny, o którym jako o miejscu kremacji trzeciej ofiary, Juryja Zacharenki, mówił Harauski, był wymieniany w materiałach śledztwa.
Wywiad z 41-letnim Juryjem Harauskim opublikował w poniedziałek portal rosyjskiej redakcji Deutsche Welle. Mężczyzna miał sam zwrócić się do Deutsche Welle we wrześniu tego roku po ucieczce z Białorusi.
Mężczyzna twierdzi, że w latach 1999-2003 służył w siłach specjalnych SOBR pod dowództwem Dzmitryja Pauliczenki. Na zlecenie z góry razem z innymi funkcjonariuszami uczestniczył w porwaniu i zabójstwie byłego szefa MSW Juryja Zacharenki, byłego przewodniczącego Centralnej Komisji Wyborczej Wiktara Hanczara oraz jego przyjaciela, biznesmena Anatola Krasouskiego. Zacharanka zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach w maju, a Hanczar i Krasouski we wrześniu 1999 r. Kilka miesięcy później zaginął operator rosyjskiej telewizji ORT, pochodzący z Mińska Dzmitry Zawadzki.
Według Pietruszkiewicza informacje Harauskiego to kompilacja różnych informacji, pojawiających się w ciągu ostatnich dwudziestu lat, które minęły od niewyjaśnionych zaginięć oponentów Alaksandra Łukaszenki.
– W prasie nie było tylko informacji o tym, że Hanczar nie miał dwóch palców u nogi (mówił o tym Harauski), ale ja o tym wiedziałem – mówił Pietruszkiewicz w wywiadzie dla Radia Swaboda. – Było to zaznaczone jako „znak szczególny” w dokumentach, które rozsyłano, gdy Hanczar był poszukiwany. Zachowały się one w materiałach śledztwa i mógł do nich mieć dostęp każdy pracownik MSW w tamtym czasie – powiedział.
Były śledczy ocenił również, że jest wątpliwe, by do „takich zadań” wyznaczono młodego i niedoświadczonego funkcjonariusza, jakim wówczas był Harauski. Pomimo sceptycyzmu wobec jego rewelacji Pietruszkiewicz powiedział internetowej gazecie Nasza Niwa, że powinny one stać się podstawą do wznowienia śledztwa. Nasza Niwa przypomina, że Pietruszkiewicz i inny śledczy prokuratury Aleh Słuczak jako pierwsi w 2001 r. poinformowali o tzw. szwadronach śmierci, które miały zajmować się likwidacją przestępców, a także oponentów politycznych prezydenta. Obaj uciekli z kraju.
Spekulując na temat możliwych motywów działania byłego funkcjonariusza, Pietruszkiewicz ocenił, że mogły nim powodować „pieniądze lub (chęć) zalegalizowania się w UE”.
– Jak mówiło już wiele osób, ja też widzę analogię pomiędzy sprawą Kuczmy i Gongadzego: przed Łukaszenką zamykają drzwi na Zachód – ocenił Pietruszkiewicz.
Nawiązał w ten sposób do zamordowania w 2000 roku na Ukrainie dziennikarza Georgija Gongadzego. Do zabójstwa przyznał się były generał MSW Ołeksij Pukacz, który podczas procesu zeznał, że zabójstwo zlecił ówczesny prezydent Leonid Kuczma.
Wcześniej na Białorusi pojawiły się komentarze, że pojawienie się właśnie teraz Harauskiego i jego „zeznania” mogły być zainspirowane przez Moskwę, która próbuje wywrzeć nacisk na Alaksandra Łukaszenkę. Miałby to być sygnał dla białoruskiego lidera, by nie decydował się na bliższe kontakty z Zachodem, a zgodził na propozycje Moskwy, m.in. w sprawie „pogłębionej integracji”.
Portal euroradio.fm cytuje wypowiedź mieszkającego na emigracji białoruskiego opozycyjnego polityka Zianona Paźniaka, który ocenił, że „trwa integracyjna wojna dla zajęcia Białorusi”.
– Moskiewska mafia polityczna chce w ten sposób postraszyć swoje „dziecię” Łukaszenkę, by się poddał, a jak nie, to „wszystko o tobie opowiemy społeczeństwu i społeczności międzynarodowej” – ocenił polityk, który w latach 90. był jednym z czołowych działaczy demokratycznych i narodowych, a w 1996 r. uciekł z kraju przed represjami.
cez/belsat.eu wg PAP