Kampania wyborcza na Ukrainie weszła w ostrą fazę


Prezydent Petro Poroszenko musiał uciekać z wiecu w Czerkasach zaatakowany przez nacjonalistów. Kampania wyborcza robi się nerwowa.

W sobotę w Czerkasach prezydent Petro Poroszenko znalazł się w poważnych tarapatach. Prezydencka ochrona i policja wyciągnęły go spod sceny, na której miał wystąpić w ramach swojej kampanii wyborczej. Zaatakowały go bojówki Korpusu Narodowego, nacjonalistycznego ugrupowania zbudowanego głównie z weteranów ochotniczego batalionu Azow. Nacjonaliści chcieli zmusić prezydenta, by wytłumaczył się z afery korupcyjnej w zbrojeniówce. Zrobiło się naprawdę gorąco, bojówkarze starli się z policją i prezydencką ochroną. Rannych zostało kilkunastu policjantów.

To nie pierwszy przypadek fizycznego ataku na jednego z kandydatów. Wcześniej nieznani sprawcy zagrozili w Odessie Anatolijowi Hrycence. Nacjonalistyczni bojówkarze zakłócali występy Wołodymyra Zełeńskiego we Lwowie w lutym. Ale atak na prezydenta to poważna sprawa i pokazuje, że kampania wyborcza zaostrzyła się, a w walce o władzę pojawiła się fizyczna przemoc.

Narodowcy na wynajem

Bojówkarze z Korpusu Narodowego nie pierwszy raz biorą udział w antyprezydenckich protestach. Właściwie są ich nieodłącznym elementem. Korpus Narodowy powstał trzy lata temu, zbudowany przez weteranów i wolontariuszy batalionu „Azow”. W początkowej fazie wojny w Donbasie „Azow” zasłużył się w walkach w rejonie Mariupola. Już wtedy był nazywany batalionem „nacjonalistycznym”. Dziś na czele Korpusu Narodowego stoi deputowany Andrij Bilecki, nazywany „białym komendantem”. W jego wypowiedziach częste są odniesienia do Stepana Bandery i ideologii OUN-UPA, a także otwarcie neonazistowskie poglądy.

Korpus działa często w sojuszu i organizuje wspólne demonstracje z aktywistami innych, skrajnie nacjonalistycznych ugrupowań: S14, Swoboda, OUN, czy pozostałościami Prawego Sektora. Ale ideologia jest w przypadku radykalnych ugrupowań często tylko przykrywką. W rzeczywistości odgrywają ważną rolę w cynicznej grze politycznej. Korpus Narodowy jest często oskarżany, że pracuje na zlecenie ministra spraw wewnętrznych i polityka Frontu Narodowego Arsena Awakowa. To polityk bardzo wpływowy, ambitny i prowadzący swoją grę przeciw prezydentowi Poroszence.

– Awakow jest dla Poroszenki groźny, gdyż zbudował wpływy w strukturach policyjnych i wśród nacjonalistów, a pozostając w rządzie jest formalnie w ekipie władzy – mówi Wołodymyr Fesenko, kijowski politolog – Poroszenko nie może go po prostu wyrzucić z rządu, bo zatopiłby rządzącą koalicję, doprowadził do upadku rządu, co przed wyborami nie jest mu potrzebne.

Dlatego Awakow prowadzi swoją cichą grę, obliczoną na umocnienie wpływów. W tym celu rozgrzewa aferę wyjątkowo niewygodną dla Poroszenki. Dwa tygodnie temu Denis Bihus, znany dziennikarz śledczy, wrzucił do sieci film o korupcji w handlu bronią. W system zakupów części zamiennych do uzbrojenia od rosyjskich przedsiębiorstw zamieszany był, wg dziennikarza, wiceszef prezydenckiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ołeh Hładkowski i jego syn. Hładkowski był od lat bliskim Poroszence partnerem biznesowym (zarządzał m.in. należącymi do prezydenta zakładami produkującymi autobusy Bogdan).

Teraz na jaw wychodzą nowe fakty. Proceder handlu częściami zamiennymi z Rosją odbywał się na ogromną skalę i przynosił wielomilionowe zyski i nie dotyczył tylko ukraińskiej zbrojeniówki. Okazało się, że np. silniki elektryczne do trolejbusów montowanych w zakładach Poroszenki również kupowano w Rosji.

Prezydent szybko uruchomił procedury kryzysowe: zwolnił Hładkowskiego i przystąpił do ataku. Sympatyzujące z Poroszenką media ogłaszają, że atak jest elementem rosyjskiej kampanii oszczerstw. I kiedy już wydawało się, że sprawa zaczyna przycichać, nacjonaliści urządzili awanturę w Czerkasach. I znowu na paskach telewizji informacyjnych pojawiły się informacje, że bojówkarze domagali się od Poroszenki wyjaśnień w sprawie korupcji w armii i zbrojeniówce.

Ostra faza

Tak właśnie wygląda wstęp do ostrej fazy ostatniej prostej kampanii wyborczej. Sondaże są bezlitosne: ponad 32 proc. dla Wołodymyra Zełeńskiego, 17,5 proc. dla Petra Poroszenki i 15,1 proc. dla Julii Tymoszenko. Kampania Julii Tymoszenko wyraźnie ugrzęzła i była premier przestała zyskiwać w sondażach. Z kolei prezydent po dobrym początku roku zaczął tracić, bombardowany oskarżeniami o korupcję. Za to notowania Zełeńskiego ciągle rosną. Dlatego w obozie prezydenta i Julii Tymoszenko pojawiły się nerwy. Wszystkie strony zaczęły sięgać bo brutalne metody.

Kilka dni temu pojawiły się informacje, że ktoś próbował przekupić kandydata Jurija Tymoszenko, by wycofał się z wyborów. Wiadomo, że jego kandydatura, choć mało poważna, to osłabia Julię Tymoszenko – zwłaszcza starsi wyborcy będą się mylić stawiając znak na karcie do głosowania. Po raz pierwszy nerwy pokazał również Wołodymyr Zełeński. Lider sondaży ogłosił, że władza szykuje przeciw niemu prowokacje. W budynku sztabu wyborczego Zełeńskiego w Kijowie policja znalazła urządzenia podsłuchowe.

Minister spraw wewnętrznych Arsen Awakow jest szarą eminencją ukraińskiej władzy i podkopuje pozycję Petra Poroszenki. Źródło: youtube.com

Minister spraw wewnętrznych Arsen Awakow znowu spróbował osłabić prezydenta oskarżając podległą szefowi państwa SBU (Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy) o podsłuchiwanie oponenta politycznego Poroszenki. Jednak ukraińska afera „watergate” nie wybuchła. SBU zaprzeczyła, policja nie umiała udowodnić związków. A Zełeński sam zaczął oskarżać, że NABU (Narodowe Biuro Antykorupcyjne) szykuje jakąś sprawę przeciw niemu. NABU zaprzeczyło. I tak oto, ukraińska kampania wyborcza pogrążyła się w gąszczu wzajemnych, coraz bardziej brutalnych i absurdalnych oszczerstw.

– Dla tej fazy kampanii to normalne, za chwilę pojawią się jeszcze głośniejsze „kompromaty” – mówi Fesenko i dodaje – W efekcie może pojawić się demobilizacja elektoratu i zniechęcenie do polityki w ogóle, pytanie czy np. wyborcy Zełeńskiego nie upadną na duchu na tyle, że to oni nie pójdą głosować.

Tymczasem swoje trzy grosze do ukraińskiej kampanii dołożyła rosyjska propaganda. Od wczoraj rosyjskie media dywagują, czy Poroszenko nie osłabł już na tyle, że nie myśli o wyborach, tylko planuje ucieczkę z Ukrainy, by uniknąć rozliczeń. Rosjanie spekulują, czy prezydent ucieknie do Mołdawii, czy do Hiszpanii. Ale to akurat może tylko dodatkowo zmobilizować elektorat ubiegającego się o reelekcję prezydenta.

Michał Kacewicz/belsat.eu

Aktualności