Jak Ukraina przegrała w Radzie Europy


Przywrócenie Rosji do Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy to pierwsza, bardzo poważna porażka Wołodymyra Zełenskiego. I lekcja, że w polityce zagranicznej ważna jest cierpliwa i konsekwenta praca.

Po dzisiejszym nocnym głosowaniu w Strasburgu wszystko jest już jasne. Rosyjska delegacja wraca do Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy z pełnym prawem głosu. Rosja musiała wycofać się z ZP Rady Europy w 2014 r., gdy straciła prawo głosu za agresję na Ukrainę.

Od tego czasu między Moskwą i Kijowem rozgrywał się dyplomatyczny pojedynek na europejskim polu. Kreml starał się przekonać europejskich polityków, że aneksja Krymu to jej wewnętrzna sprawa. Podobnie jak Donbas. Obwiniał też Ukrainę o brak woli rozwiązania konfliktu. I tego rodzaju pokrętna argumentacja trafiała do wielu zachodnich polityków.

Kijów walczył zaś o blokowanie Rosji. Ukraińcy uznawali odebranie Rosji głosu w prestiżowej, choć mało decyzyjnej instytucji, jaką jest Rada Europy, jako symbol, że Zachód wspiera ofiarę rosyjskiej agresji. Dziś delegacja ukraińska w ZP RE wycofała się na znak protestu przeciw przywróceniu Rosjanom głosu. Kijów poniósł dotkliwą porażkę.

Klęska Europy

Ostatnia wyprawa Wołodymyra Zełenskiego 18 i 19 czerwca do Paryża i Berlina była tak naprawdę misją ostatniej szansy. Ukraiński prezydent już na starcie swojej prezydentury miał do ugaszenia poważny pożar: groźbę powrotu Rosji do ZP RE. Starał się więc przekonać Emmanuela Macrona i Angelę Merkel do zablokowania Rosji.

– Szkoda, że nasi europejscy partnerzy nie posłuchali nas i zrobili inaczej (…), głównym argumentem na korzyść rosyjskiego powrotu stała się konieczność obrony praw człowieka i obywatela. Mam nadzieję, że w kwestii obrony wartości demokratycznych u nikogo nie było myśli o materialnych wartościach – powiedział dziś wyraźnie oburzony Wołodymyr Zełenski, komentując decyzję Rady Europy.

Te argumenty słyszał już w Paryżu. Emmanuel Macron przekonywał, że popiera sankcje przeciwko Rosji, ale rosyjska delegacja w ZP RE jest po to, by pokazywać rosyjskim obywatelom, że nie są wykluczeni i Europa jest z nimi. Francuski prezydent uważa, że sankcje gospodarcze to środek nacisku na Kreml. Z kolei dialog z deputowanymi wysłanymi przez zdominowaną przez prokremlowskie partie Dumą, uważa za sposób dialogu ze społeczeństwem rosyjskim.

W podobnym duchu wypowiada się niemiecka dyplomacja, uważając że z Rosją trzeba rozmawiać.

– Powstał precedens, pierwszy raz od 2014 r. Rosji udało się przekonać Europę, że kwestia agresji na Ukrainie to jakby odrębny temat. I teraz pójdą tym tropem i np. zaczną przekonywać, że sankcje gospodarcze nie mają sensu – mówi dla belsat.eu Alona Hetmańczuk, ekspertka ds. polityki zagranicznej z Centrum Nowa Europa w Kijowie.

Stąd tak zdecydowany ruch ukraińskiej delegacji w ZP RE. Ukraińcy postanowili odejść, by pokazać, że Europa ma wybór: agresor albo ofiara.

– Za 70 mln. srebrników są gotowi przywrócić Rosję! Za 70 mln. srebrników są gotowi zamknąć oczy na przestępstwo aneksji Krymu i okupacji Donbasu, za 70 mln. srebrników są gotowi wybaczyć przestępstwa i zabójstwa Ukraińców – jeszcze ostrzej podsumował dziś Borisław Bereza, ukraiński deputowany i członek ZP RE.

Bereza nawiązywał do 70 mln. euro, które delegacja rosyjska będzie musiała wpłacić do kasy Rady Europy tytułem składek. Ale nie chodzi tylko o 70 mln. euro. Lecz o dużo większe kwoty. O antyrosyjskie sankcje, o zmianę europejskiej polityki wobec Rosji. I o przetrwanie kremlowskiej władzy z coraz większym trudem radzącej sobie z pogrążającą się w stagnacji gospodarką.

Bezwartościowe wartości

Rosyjska dyplomacja bardzo konsekwetnie walczyła o powrót do ZP RE. Ekipa ministra Siergieja Ławrowa doskonale wiedziała, że na tym polu łatwo będzie przekonać Europejczyków, że chodzi o wartości. Bo przecież głównym zadaniem ZP RE jest pilnowanie przestrzegania prawa, a praw obywatelskich w szczególności.

– Władze Rosji, kraju, który jest notorycznie krytykowany za łamanie praw człowieka, posłużyły się pokrętnym argumentem, że ich deputowani są potrzebni w europejskiej instytucji, by chronić prawa rosyjskich obywateli – mówi Hetmańczuk i dodaje – I to zadziałało.

Zadziałał również koronny argument Moskwy, że spór z Ukrainą toczy się w negocjacjach w Mińsku i nie należy go rozszerzać na forum Rady Europy.

– Celem Rosji jest wyjście z izolacji, zakończenie sankcji, a także osłabienie pozycji Ukrainy przed negocjacjami w sprawie tranzytu gazu i wobec budowy Nord Stream 2 – mówi Jurij Butusow, kijowski ekspert ds. polityki bezpieczeństwa.

Jeśli tak, to Moskwie udało się właśnie zrobić pierwszy krok w tym kierunku. Głosowanie w ZP RE było dla Rosji testem zmiany klimatu w Europie. Sądząc po pełnych euforii nagłówkach dzisiejszej, rosyjskiej prasy, Europejczycy zaliczyli test na 5. Są zatem gotowi do dalszego drążenia w zachodnim monolicie i przekonywania, że z Rosją można prowadzić normalne interesy.

Michał Kacewicz/belsat.eu

Aktualności