Opozycja antykremlowska miała małe możliwości agitacji przeciwko poprawkom. Nie wypracowała także jasnej strategii.
Ogólnokrajowe głosowanie nad ustawą o poprawkach odbędzie się 1 lipca. Formalnie nie jest ono niezbędne – ustawa została przyjęta w parlamencie i zaakceptowana przez zgromadzenia ustawodawcze regionów Federacji Rosyjskiej. Władze obiecały jednak, że bez zgody obywateli znowelizowana konstytucja nie wejdzie w życie.
Według sondażu prorządowego Ogólnorosyjskiego Centrum Badania Opinii Publicznej (WCIOM) z końca maja, 61 proc. obywateli, którzy zamierzali iść do urn, planowało głosować „za”. Inne badania pokazują jednak odmienne nastroje społeczne. Sondaże uliczne prowadzone w połowie czerwca w Moskwie przez firmę Russian Field pokazały, że poprawki gotowych jest poprzeć 46 proc. mieszkańców stolicy. Przeciwnych jest 43 procent.
W innym badaniu, prowadzonym przez niezależne Centrum Lewady, respondenci oceniali alternatywne poprawki do konstytucji, opracowane przez opozycyjną partię Jabłoko. Wszystkie te poprawki poparła większość ankietowanych. Jak podała Nowaja Gazieta, wyniki świadczą o tym, że za poprawkami proponowanymi przez władze zagłosowałoby tylko 25 procent Rosjan – gdyby istniała dla nich alternatywa.
Tymczasem argumenty przeciwników poprawek są w mediach państwowych nieobecne. Na żądanie dopuszczenia ich do mediów Centralna Komisja Wyborcza odparła, że w mediach nie toczy się agitacja za poprawkami, a jedynie kampania informacyjna wyjaśniająca obywatelom istotę zmian.
– Przeciwnicy reżimu nie zdołali na razie przekonać znacznej części społeczeństwa – w tym tej, która nie obserwuje polityki, że sens głosowania sprowadza się do liczenia od nowa kadencji Putina – powiedział PAP politolog Michaił Winogradow.
Zarzucił on opozycji „brak wspólnej logiki” w strategii wobec głosowania. W sprawie liczenia od nowa kadencji prezydenckich Putina w społeczeństwie istnieje rozdźwięk, ale jego przeciwnicy „na razie są słabo zmobilizowani” – ocenia ekspert.
Jeszcze przed pandemią koronawirusa pojawiła się kampania „NIE!”, w którą zaangażowali się niezależni radni miejscy z Moskwy. Poparł ją były parlamentarzysta Dmitrij Gudkow, a później – były szef koncernu Jukos Michaił Chodorkowski i jego ruch Otwarta Rosja. Jednak aż do początku czerwca politycy opozycji antykremlowskiej omawiali dwa warianty działań: bojkot bądź wezwanie do głosowania przeciw poprawkom.
Na mniej niż miesiąc przed głosowaniem opozycja zadecydowała o bojkocie. Część obserwatorów uznała tę strategię za nieskuteczną, wskazując, że niższa frekwencja zwykle ułatwia ewentualne fałszerstwa wyborcze.
Głównym argumentem opozycji stała się epidemia, podczas której organizowanie głosowania jest – jej zdaniem – narażaniem zdrowia wyborców. Jak zauważali komentatorzy, przeciwnicy Kremla odwołali się do naturalnych emocji – obawy obywateli o własne bezpieczeństwo. Władze tymczasem, również powołując się na pandemię, osłabiły pewne procedury kontroli, a znacznie rozszerzyły możliwości głosowania przedterminowego i głosowania w domu. Te ostatnie uważane są za potencjalnie otwierając pole do nadużyć. Władze Jabłoka uznały, że głosowanie 1 lipca nie będzie mieć mocy prawnej.
– W warunkach spadku notowań władz logiczne byłyby próby maksymalnego pogorszenia dla władz wskaźników poparcia poprawek w głosowaniu. Zarazem, możliwości kontroli wiarygodności głosowania są ograniczone, są niższe niż podczas zwykłych wyborów – zauważa Winogradow.
Do głosowania przeciw poprawkom wezwała Komunistyczna Partia Federacji Rosyjskiej (KPRF), zasiadająca w parlamencie i oceniana jako formalna opozycja. Deputowani KPRF w niższej izbie parlamentu Rosji, Dumie Państwowej, głosowali w marcu przeciw poprawkom. Stanowisko komunistów obserwatorzy oceniają jako problem dla Kremla: partia ta wciąż ma spory elektorat i własne środki przekazu.
Winogradow wskazuje na ograniczenia tej taktyki. W warunkach słabszej niż zwykle kontroli głosowania oczekiwania wyborców głosujących przeciw mogą okazać się zawyżone i po ogłoszeniu oficjalnych wyników mogą się oni poczuć rozczarowani – uważa politolog.
W warunkach epidemii i zakazu zgromadzeń opozycja pozbawiona została możliwości organizowania masowych akcji. Do protestów wezwał jedynie radykalny Front Lewicy, występujący często wspólnie z KPRF. Władze Moskwy nie wydały zgody na demonstrację.
– Opozycja nie zdołała na razie uczynić głosowania elementem długoterminowej taktyki walki z władzą – ocenia Winogradow.
Nie brak jednak głosów, że bojkotując głosowanie i określając je jako procedurę niezgodną z prawem opozycja pozostawia sobie pole do kwestionowania prawomocności władz, a demonstracje i protesty przekłada na później – na okres przed przyszłorocznymi wyborami parlamentarnymi.
cez/belsat.eu wg PAP