W przyszłym tygodniu nasi koledzy staną przed sądem.
Zmicier Mickiewicz i Siarhiej Kawalou prowadzili relację wideo na żywo z przedwyborczej pikiety w Grodnie, na której zbierano podpisy pod kandydaturą Alaksandra Łukaszenki.
– Zakończyli stream i już wracali do samochodu. Zobaczyli, że idzie za nimi grupa ludzi po cywilnemu. Jak tylko skręcili za najbliższy róg, od razu do nich podbiegli i krzyknęli, że są z milicji – opowiadał świadek zdarzenia, dziennikarz Paweł Mażejka. – Było ich z ośmiu. Odpalili samochód i odjechali.
Kolejne trzy godziny zatrzymani dziennikarze spędzili na komendzie dzielnicowej. Milicjanci spisali protokół dotyczący naruszenia artykułu 22.9 kodeksu wykroczeń – czyli przepisów o działalności mediów. Odebrano im też cały posiadany przez nich sprzęt, w tym prywatne telefony komórkowe.
Zatrzymanym wyjaśniono, że sprzęt zostanie przekazany „do ekspertyzy” i wręczono im wezwania do sądu. Posiedzenie ma się odbyć w najbliższy czwartek.
– Poczekali, aż odejdziemy, żeby dobrać się do nas w jakimś zakamarku, a nie w samym centrum miasta. Nigdy tego nie robią. Napadli jak zwyczajni dresiarze i gdyby tam byli przypadkowi ludzie, nieobeznani z sytuacją na Białorusi, to mogli by ich pobić. Ale my zrozumieliśmy, że to nasza dzielna milicja – komentował nam zatrzymanie Zmicier Mickiewicz.
mh, cez/belsat.eu