Dwuwładza w Mołdawii: który rząd rządzi?


Przed ministerstwami w Kiszyniowie wyrosły wczoraj namiotowe miasteczka. Prezydent i parlament powołali nowy rząd, ale stary gabinet nie chce odejść.

Od lutowych wyborów mołdawscy socjaliści i młodzi reformatorzy zwalczali się. Ale w ostatnią sobotę Mołdawia przeżyła wstrząs. Prorosyjska Partia Socjalistyczna i zdecydowanie proeuropejski, reformatorski blok ACUM zawiązały koalicję. Stworzyły rząd. Na jego czele stanęła Maia Sandu. Celem nowej koalicji jest odsunięcie od władzy Vladimira Plahotniuca, oligarchy i szefa Partii Demokratycznej.

To właśnie ta partia tworzy rząd odwołany przez parlament i nową koalicję. Jego premier Pavel Filip nie zamierza ustępować. Sprzyjający Plahotniucowi sąd konstytucyjny uznał, że nowy rząd jest nielegalny, ogłosił przedterminowe wybory 6 września i rozpoczął impeachment prezydenta Igora Dodona, przekazując jego kompetencje… premierowi Filipowi. W Kiszyniowie na ulicy wyszli zwolennicy rządów oligarchy i pojawiły się „tituszki”, młodzi opłacani bojówkarze. Wyszli również stronnicy opozycji. I zaczął się chaos dwuwładzy.

Goście z Brukseli, Moskwy i Waszyngtonu

W ubiegły poniedziałek w Kiszyniowie pojawił się Dmitrij Kozak. Rosyjski wicepremier i specjalny wysłannik Władimira Putina ds. mołdawskich odbył serię spotkań z prezydentem Dodonem i liderami partii. Jest więcej niż prawdopodobne, że udzielił rosyjskich gwarancji koalicji socjalistów z reformatorami z ACUM. Moskwa nie była zadowolona z rządów, którymi sterował oligarcha Plahotniuc. Rosyjscy oligarchowie mają również ochotę na wypchnięcie mołdawskiego konkurenta.

Z drugiej strony skorumpowane i pozorujące integrację z UE rządy Plahotniuca były bardzo krytykowane w Brukseli i Waszyngtonie. W tym samym czasie, co Kozak, do mołdawskiej stolicy pojechali Johannes Hahn, unijny komisarz ds. sąsiedztwa i odpowiedzialny za Europę wschodnią Brad Freden z amerykańskiego Departamentu Stanu.

– Unia Europejska jest gotowa współpracować z legalnym i demokratycznym rządem, opartym na przywiązaniu do reform i podstawowym zasadom zapisanym w Umowie Stowarzyszającej Mołdawii z UE – brzmi oficjalne oświadczenie unijnej komisarz ds. zagranicznych Federici Mogherini i Johannesa Hahna, komisarza polityki sąsiedztwa.

W rzeczywistości plan UE polega na tym, żeby odsunąć od władzy oligarchę. Plahotniuc i jego rząd nie zaskarbili sobie sympatii w Europie kolejnymi aferami związanymi m.in. z wyłudzaniem unijnych środków, kroczącym autorytaryzmem i pozorowaniem reform.

– Dyktator upadł, oligarcha jest w opozycji! – ogłosiła wczoraj Maia Sandu stojąca na czele nowo powołanego rządu. Później powiedziała – Mamy wsparcie UE dla naszego rządu.

Tyle, że samo zawiązanie nowej koalicji nie oznacza jeszcze, że Plahotniuc poddał się. Lider rządzącej dotąd niepodzielnie Partii Demokratycznej twierdzi, że nowa koalicja to uzurpatorzy działający na zlecenie obcych państw.

Oligarcha walczy

Już w sobotę wieczorem i przez całą niedzielę w Kiszyniowie gromadzili się zwolennicy Partii Demokratycznej (PDM). Przywoziły ich m.in. autobusy należące do administracji miejscowości, w których rządzi PDM. Partia oligarchy straciła zaufanie Europy i Rosji.

Nowy rząd Mai Sandu z kolei ma poparcie Moskwy i Brukseli. Choć z różnych powodów. Moskwa liczy na umocnienie prorosyjskich socjalistów i prezydenta Igora Dodona, oraz przejęcie interesów Plahotniuca. Bruksela na sukcesy reformatorów z ACUM i rozbicie układu oligarchicznego.

Vladimir Płahotniuc ma jednak za dużo do stracenia, by się poddać, bądź nie porozumieć. Na razie walczy. Gromadzi w Kiszyniowie zwolenników. Lojalny mu rząd Pavla Filipa nie zamierza ustępować, a sąd konstytucyjny odwołuje prezydenta i parlament.

Maia Sandu, była minister edukacji stała się gwiazdą młodej opozycji, a teraz premierem Mołdawii. Źródło: Forum/REUTERS/Gleb Garanich/File Photo

Sędziowie uznali za nielegalne wszystkie dokumenty, które wyda obecny parlament i nowy rząd. Obie strony konfliktu mówią o zamachu stanu i odmawiają sobie nawzajem legitymizacji. Kluczowe dla zmiany władzy będzie teraz zachowanie struktur siłowych. Na razie nie słuchają one wezwań starego rządu Filipa, by nie przechodziły pod komendę nowej władzy. Policja zachowuje neutralność i próbuje zapanować nad chaosem na ulicach Kiszyniowa.

Jeśli administracja, policja i armia nie zaczną robić nerwowych ruchów, przekazanie władzy w ręce nowego rządu w końcu się odbędzie. Choć z pewnością w akompaniamencie ulicznych demonstracji. Ostatecznie jednak oligarcha Plahotniuc przejdzie do opozycji i straci władzę.

Michał Kacewicz/belsat.eu

Aktualności