Czyhunka: Imigranci mają straszyć tylko na Zachodzie. W Rosji – nie!


Dlaczego rosyjskie stacje TV nie informowały o przerażającej zbrodni w Moskwie?

W Moskwie wydarzyła się straszna tragedia. Pochodząca Uzbekistanu niania zabiła dziecko, ucięła mu głowę i chodziła z nią po ulicy wykrzykując „Allachu Akbar”. Koszmarna zbrodnia, dokonana przez kobietę, która prawdopodobnie postradała zmysły. Warty do odnotowania jest fakt, w jaki sposób zareagowały na to rosyjskie centralne stacje telewizyjne, które solidarne przemilczały zajście.

Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow zaprzeczał, że władze rekomendowały nadawcom, by nie rozdmuchiwały sprawy. Jednak dodał, że popiera decyzję kierownictwa telewizji – bo mogłoby to zaostrzyć „kwestię narodowościową”. Z punktu widzenia rynkowego decyzja szefów stacji jest nieracjonalna, bo w końcu zwykli ludzie najbardziej lubią oglądać to, co się w Rosji nazywa „czernuchą” – czyli wszelkiego rodzaju kroniki kryminalne, gdzie krew leje się strumieniami.

Ciekawy tym kontekście jest też fakt, że o sprawie nie poinformowały nie tylko kanały państwowe, ale też dwie „prywatne” telewizje: NTV i REN TV. Jednak jak się dobrze przypatrzeć kto jest ich właścicielem, to ciężko je nazwać prywatnymi. Pierwsza to własność holdingu Gazprom-Media. REN TV z kolei należy do kilku oligarchów od dawna żyjących w zgodzie z Putinem. W każdym razie nawet te niby prywatne stacje zrezygnowały z oglądalności i zarobku w imię….właśnie czego?

„Przedmurze chrześcijaństwa?”

Nie da się ukryć , że takie spektakularne morderstwo dokonane przez osobę, która na pierwszy rzut oka wygląda i zachowuje się jak islamska terrorystka burzy narrację, która od miesięcy prezentowana jest przez rosyjską propagandę państwową wewnątrz i na zewnątrz kraju. Według niej, Europa Zachodnia rozdzierana jest kryzysem uchodźczym, grozi jej zalewie radykalnego islamu, tymczasem Rosjanie w Syrii dzielnie bombardują kryjówki ISIS.

W internecie co rusz pojawiają się spreparowane filmiki, jak to na swoim podwórku Rosjanie rozprawiają się z muzułmanami, którzy obrazili ich kobiety, źle zachowywali się na ulicy itp. Wywołuje to zachwyt ze strony Europejczyków przerażonych widoczkami z Calais, czy z zewnętrznych granic UE.

Prawda naturalnie jest troszkę inna. Rosja posiadająca w samej tylko Moskwie dwumilionową szybko rosnącą mniejszością muzułmańską, pozwalająca na islamizowanie Czeczenii przez Kadrowa, którego ludzie hulają sobie swobodnie po Moskwie i zabijają dziennikarzy i opozycjonistów, słabo nadaje się na przedmurze chrześcijaństwa. Mówimy o kraju, który od dziesięcioleci z braku rąk do pracy przyjmuje setki tysięcy pracowników z Azji Centralnej i pod tym względem znajduje się takich samych kłopotach, co Francja i Niemcy. Oszalała Uzbeczka biegająca w środku Moskwy w czarnym czadorze to właśnie symbol tych skrywanych przed światem problemów.

Problemów, które trudno jest ukryć nawet sterując mediami. We wtorek wieczorem przed stacją metra, przed którą zabójczyni wymachiwała głową zamordowanego dziecka, zebrali się rosyjscy nacjonaliści. Niedużo – ok. stu osób, ale ich hasła i żądania dotyczące zaostrzenia polityki migracyjnej – poparłoby zapewne więcej moskwian. Gdyby oczywiście byli poinformowani i o akcji, i o samej tragedii tak szeroko, jak rosyjskie media informowały o podobnych historiach, które działy się za granicą. Informowały zresztą nie zawsze zgodnie z prawdą.

Co przydarzyło się Lizie?

W tym kontekście ciekawy jest jeszcze inny aspekt. Pod koniec stycznia rosyjskie media rozkręciły aferę „zgwałconej Lizy” –13 letniej Niemki rosyjskiego pochodzenia, która rzekomo padła ofiarą „siedmiu śniadych napastników”. Rosyjskie media – głównie, a jakże telewizja państwowa – rozkręciły taką histerie na ten temat, że na ulice niemieckich miast zaczęły wychodzić demonstracje złożone z emigrantów o rosyjskich czy radzieckich korzeniach, którzy domagały się ukarania winnych, zapowiadali brutalną rozprawę itp.

Po drodze do akacji wkroczył Siergiej Ławrow. Szef rosyjskiego MSZ oskarżył niemieckie władze o tuszowanie sprawy w imię „poprawności politycznej”. Na koniec okazało się, że sprawa jest absolutnie wymyślona – dziewczynka po prostu uciekła z domu.

Sprawa zbulwersowała niemieckie władze. Przeciwko mieszaniu się w wewnętrzne sprawy Niemiec protestował szef niemieckiego MSZ. Niemcy poczuli bowiem, że Rosjanie korzystając ze sprawdzonych w Donbasie wzorów przeprowadzili mini-ćwiczenia w rozpętywaniu wojny hybrydowej. Bez trudu udało im się zrewoltować niemała grupę byłych „ludzi radzieckich” zamieszkujących w sercu Europy Zachodniej. Potwierdzając tezę, że tam gdzie rosyjska telewizja – tam „Russkij mir”.

Żadnej powściągliwości w rozniecaniu ksenofobicznych nastrojów rosyjskie media nie miały w stosunku do Ukrainy. Rosyjska TV nie może informować, że w mieszkająca Moskwie Uzbeczka zabija dziecko – za to nie ma najmniejszego problemu by szeroko informować o wziętym z kosmosu przypadku ukrzyżowania chłopca w Słowiańsku przez ukraińsko-banderowskie jednostki karne.

„Putin, dawaj do swidanija”

To że rosyjskie media są sterowane, nie jest tajemnicą. Gorzej z ustaleniem, kto je tak naprawdę kontroluje. Rosyjski politolog Gleb Pawłowski utrzymuje, że to nie pies (Kreml) kręci ogonem (mediami), tylko jest dokładnie na odwrót, i to one kształtują punkt widzenia Kremla.

W tym świetle można się zatem domyślać, że szef rosyjskiego MSZ szczerze uwierzył, że 13- letnia Liza naprawdę została zgwałcona, bo dowiedział się tego we własnej telewizji. Dobrze, ale skoro jednak to nie Kreml kreci tym ogonem, to kto właściwie za tym stoi? Nie zdziwię się, że jest to główny przyczynek do rozmyślań Putina. W takim układzie pewnego dnia może przecież dowiedzieć się ze „swojej” telewizji: „dawaj, do swidanija” czyli, że jego czas już minął.

Maksym Czyhunka/Biełsat

Aktualności