Miejsce rozgrywek przygotowano wcześniej: boisko piłkarskie tak namoczono strażackimi sikawkami, że podczas gry zawodnicy zanurzali się czasem po kolana. Wodę – i do nawodnienia terenu, i do późniejszego domycia graczy – zapewnili ratownicy z Ministerstwa ds. Sytuacji Nadzywczajnych. Sam turniej rozgrywano przy dźwiękach występów kapel ludowych, co dodawało imprezie dodatkowego komizmu.
Na wodach samego kanału odbyła się zaś już druga edycja zawodów w pływaniu „na czym się da”. Ich idea polegała na przygotowaniu przez drużyny jak najbardziej oryginalnej jednostki pływającej, na której należało potem pokonać dystans co najmniej 300 metrów – za to w nieograniczonym czasie.
Ponieważ większość zespołów reprezentowała miejscowe instytucje państwowe, to stylistyka jednostek była niepowtarzalna: pojawił się okręt w kształcie śmieciarki w barwach zarządu mienia komunalnego ze Smorgoni lub autobus szkolny – czy też raczej hydrobus – z Lidy. Urzędnicy ze Słonimia przebrali się za Indian, a swoją łódź nazwali „Wyspą Niepowodzeń”.
Swoją drużynę i obiekt pływający wystawili też po raz pierwszy goście z Polski – znający tę formułę zawodów z Mistrzostw w Pływaniu na Byle Czym, organizowanych od lat w samym Augustowie.