Białoruskie KGB ściga „cukrową mafię”


Białoruskie służby specjalne oskarżyły zatrzymanych dyrektorów cukrowni i ich domniemanych wspólników o łapówkarstwo i zawyżanie cen na cukier.

We wtorek na antenie państwowego programu Biełaruś 1 pojawił się obszerny materiał zatytułowany „Cukrowa mafia”, w którym ujawniono istnienie rzekomych, przestępczych schematów w przemyśle cukrowniczym. Tego samego dnia o sprawie wypowiedział się sam Alaksandr Łukaszenka, który opisał, na czym miał polegać przestępczy proceder. Aresztowani mieli tworzyć przedsiębiorstwa produkujące opakowania dla cukru i przez to zawyżać wartość wyrobów. Zyski miały trafiać do ich kieszeni i miały być inwestowane w „dziesiątki najnowocześniejszych samochodów, mieszkań, willi”.

Tymczasem dziennikarze programu Biełaruś 1 w swoim śledztwie udowadniali, że dyrektorzy fabryk sprzedawali cukier na eksport, który poprzez pośredników wracał na Białoruś i był sprzedawany po o wiele wyższych cenach. Swoją dolę mieli też otrzymywać urzędnicy i funkcjonariusze MSW np. były naczelnik II Zarządu MSW ds. Walki z Przestępczością Zorganizowaną i Korupcją MSW Uładzimir Cichinia. Miał on informować dyrektorów o toczących się w ich sprawie śledztwach i wstrzymywać kontrole.

Wiadomości
Białoruś: dyrektorzy wszystkich cukrowni w areszcie
2020.01.27 19:01

Białoruski śledczy komitet poinformował jedynie, że aresztowano ogółem 11 podejrzanych. Według śledczych chodziło o mechanizmy przestępcze pomiędzy szefami białoruskich cukrowni, a głównie, rosyjskimi kontrahentami. Jako przykład padła nazwa rosyjskiej firmy Jewrotareks, produkującej worki do cukru. Jej dyrektor Siergiej Kononienko miał wręczać łapówki dyrektorom cukrowni.

Stratne cukrownie, drogi cukier

Białoruski przemysł cukrowniczy od lat przynosi straty. Jedynie cukrownia w Słucku – jedna z czterech działających przynosi zyski. Pozostałe trzy są utrzymywane dzięki jedynie państwowym dotacjom – tanim kredytom z banków państwowych i obniżce cen na surowiec i paliwo.

Mimo to białoruski cukier jest droższy niż rosyjski, gdyż białoruskie władze, by wesprzeć swoje cukrownie, podwyższały ceny na rynku wewnętrznym, jednocześnie utrzymując niskie ceny eksportu. Kilogram cukru na Białorusi kosztuje 1,5 rubla (ok. 3 zł), tymczasem cena cukru eksportowanego to jedynie 0,65-0,84 rubla – ok. 1,3-1,8 zł. W efekcie białoruski cukier, sprzedawany w rosyjskich sklepach, jest prawie o połowę tańszy.

Według Wadima Gomaza z portalu sugar.ru, wysokie ceny na białoruski cukier nie są wynikiem schematów korupcyjnych, ale decyzji państwa, które je narzuca odgórnie. Przypomina, że od kilku lat również rosyjskie cukrownie borykają się nadprodukcją i stąd biorą się niskie ceny na cukier Rosji. I to jego zdaniem główny problem białoruskich cukrowni próbujących eksportować na rynek rosyjski.

Były białoruski minister rolnictwa Kazimir Ramanuski podkreśla, że białoruski przemysł cukrowniczy boryka się z niską wydajnością produkcji buraków, nierówną konkurencją ze strony rosyjskich cukrowni kupujących gaz po niższych cenach i wysokimi kosztami modernizacji cukrowni. Ekonomista Leanid Zajka uważa, że białoruskie cukrownie są zmuszone eksportować towar po cenach dumpingowych, by wypełnić narzucony przez państwo plany produkcji.

Jb/belsat.eu wgе TUT.by

 

Aktualności