W oczach białoruskich gastarbeiterów Rosja powoli traci reputację najlepszego zagranicznego pracodawcy. W porównaniu z ubiegłym rokiem o 1/5 mniej Białorusinów oficjalnie zatrudniło się rosyjskich firmach. W poszukiwaniu pracy jadą na Zachód.
Białoruski gastarbeiter zmienił gwałtownie kierunek swojej podróży ze Wschodu na Zachód i zazwyczaj wybiera Polskę. Tam z otwartymi rękami przyjmują przede wszystkim budowlańców, kierowców, pracowników branży gastronomicznej. Wielu z nich dostanie potem kartę pobytu, potem obywatelstwo, a jeszcze potem… czy ktoś wróci do ojczyzny?
Czytajcie również:
Ale jeśli Białorusinowi nie odpowiada Polska, to walizki jadą…
– … Na Litwę lub do Czech, bo tu nie ma zapotrzebowania na moją specjalność, no i zarobki tam mogą być lepsze – mówi mieszkanka Mińska.
Np. W Czechach pensja budowlańca dochodzi do tysiąca euro. Po odliczeniu wydatków na wizę, przejazdy i kosztów zamieszkania, pracownik przywiezie do domu połowę zarobku. Jeżeli chodzi o zawody wymagające większych kwalifikacji, to zarobić „na rękę” można wielokrotnie więcej.
– Na Białorusi istnieje problem systemowy i jest on oczywisty. Nasz przemysł co roku staje się mniej konkurencyjny. I w konsekwencji, coraz mniej płaci swoim specjalistom. Wskutek tego oni wyjeżdżają, co jeszcze bardziej pogarsza konkurencyjność naszych przedsiębiorstw – wyjaśnia komentator ekonomiczny Stanisłau Iwaszkiewicz.
Z tego zamkniętego koła w ciągu pierwszych 9 miesięcy tego roku do pracy w litewskich i polskich firmach wyrwało się ponad 3,5 tys. Białorusinów. To o jedną trzecią więcej niż w zeszłym roku. Ale potok gastarbeiterów do Rosji w tym czasie się zmniejszył – o 17 proc. Chociaż jeśli chodzi o skalę, to rosyjski rynek zabiera nadal największą część białoruskich pracowników.
Pierwszą próbą zatrzymania przez państwo fali migracji zarobkowej był „dekret o darmozjadach”, który wywołał potężne protesty społeczne.
– Potem się z niego wycofano. Teraz próbują (zobaczymy, co z tego wyjdzie) wprowadzić system wyższych opłat za usługi komunalne i usługi służby zdrowia dla tych, którzy oficjalnie nie pracują – przypomina Aleś Łahwiniec, komentator polityczny.
Oznacza to, że problem wciąż próbuje rozwiązywać się metodami administracyjnymi i stosowaniem taktyki przemilczania rzeczywistego stanu rzeczy.
Oprócz migrantów zarobkowych za granicę po naukę wyjeżdża też młodzież. Według danych UNESCO w innych krajach uczy się ok. 26 tys. białoruskich studentów. Chociaż Alaksandr Łukaszenka przytacza inne liczby:
– Dwa tysiące ludzi, które tam pracują i możliwe, że połowa z nich tam zostanie, to nie problem dla państwa. Ale jako prezydent chciałbym, żeby nasza młodzież zdobywała wykształcenie i pracowała tu.
Oczywiście, znaczna liczba Białorusinów, mimo niższych zarobków jest zdecydowana mieszkać i pracować w kraju .
– Ważne, żeby być razem z przyjaciółmi i rodziną .
– Bardzo trudno jest się przeprowadzić do radykalnie innego kraju, bo przecież posiada się już ukształtowaną mentalność.
– Chcę mieszkać tu i realizować się życiowo tu – odpowiadają pytani mieszkańcy Mińska.
I dla takich oddanych krajowi obywateli należy reformować gospodarkę – przekonuje Aleś Łahwiniec:
– Reformy gospodarcze, prawo własności, możliwości inwestowania przez Białorusinów i cudzoziemców na Białorusi.
Aby ekonomika kraju pozwalała dobrze zarabiać nie tylko przybliżonym do przywódca państwa biznesmenom, ale również zwykłym obywatelom.
Julia Cialpuk, cez/belsat.eu