Białorusini nie chcą rzucić się w objęcia Rosji

Jeżeli myślicie, że Białorusini w swojej masie marzą jedynie o otrzymaniu paszportu z dwugłowym orłem, to bardzo się mylicie. Przekształcenie Białorusi w kolejną republikę Federacji Rosyjskiej popiera jedynie 1,4 proc. – to wynik na poziomie błędu statystycznego.

Takie wyniki przyniosło badanie przeprowadzone w sierpniu przez pracownię Andreja Wardamackiego.

Dwa bardzo różne narody

Ktoś może powiedzieć, że przecież na Białorusi mówi się głównie po rosyjsku. Popularne są gwiazdy rosyjskiej estrady, filmy, programy TV. Gospodarka jest absolutnie zależna od rosyjskich surowców energetycznych. Białoruś nic tylko powinna wejść w skład Rosji, otrzymać gaz po cenach jak w obwodzie smoleńskim i inne tego typu frukta. I nie trzeba będzie się męczyć, wykłócać i dopraszać.

W rzeczywistości wszystko jest o wiele bardziej skomplikowane. Rosjanie wyznają imperialną koncepcję, że Białorusini są jedną z trzech gałęzi wspólnego „ruskiego” rodu. Przy czym wiadomo, kto tu jest „starszym bratem”. Ale chwileczkę. Księstwo Połockie powstało, gdy Moskwy nie było nawet w planach. Przez kilka stuleci przodkowie dzisiejszych Białorusinów żyli w Wielkim Księstwie Litewskim, a tworzące jego podwaliny akty prawne pisane były po starobiałorusku. I było to oczywiście jak na ówczesne standardy państwo prawa w zachodnim rozumieniu.

Nie ma sensu wygłaszać tu wykładu z historii, ale mentalność i fundamenty naszych narodów bardzo się różnią. Moskwa z jej „zbieraniem ziem rosyjskiej” i „obroną rosyjskojęzycznych” raz za razem strzela sobie w stopę. Na przykład moi rosyjskojęzyczni znajomi to generalnie gorący białoruscy patrioci. Dla nich przehandlowanie niepodległości za tani gaz to hańba i totalne dno.

Obca Białorusinom mocarstwowość

Ważny detal. Białorusini nie mają imperialnych kompleksów. I dlatego nie są gotowi dzielić z Rosją trudów wstawania z kolan. Ze swoją pamięcią genetyczną wyniszczających wojen i katastrofalnych strat – mają jedną myśl. Zjednoczenie z Rosją oznacza, że „nasi chłopcy” będą ginąć w międzynarodowych konfliktach i innych hybrydowych masakrach. A Białorusini są naprawdę nastawieni pokojowo i pozbawieni agresji.

Opinie
Sojusz wojskowy z Rosją stał się dla Białorusi zagrożeniem
2019.09.14 20:57

Ich ani grzeją, ani ziębią słynne rosyjskie duchowe wartości, o których trąbią na lewo i prawo ideolodzy „russkiego miru”. Nie zachwyca ich rosyjski model socjalny oparty na korupcji i urzędniczym bezprawiu. Ani rosyjski modus vivendi oparty na pijaństwie i urzędniczej rozlazłości na wszystkich poziomach. Nie jest tak, że na Białorusi tego nie ma. Jednak Białorusini zasadniczo lubią porządek. Ktoś nawet nazwał ich Niemcami Europy Wschodniej.

Do tego Białorusin umie liczyć. Nie jest przeciwny korzystaniu z zalet sojuszu z Rosją. Opowiedziało się za nim zgodnie z sondażem 54,5 proc. respondentów (dołączenie do EU poparło 25 proc.). Przy czym w ciągu ostatniego roku odsetek stronników sojuszu z Rosją zmniejszył się o 9 punktów procentowych.

Miłosne uściski Moskwy

A cóż takiego działo się na Białorusi w mijającym roku? Kreml rozpoczął operację przymuszania do tzw. pogłębionej integracji.

Przy czym rosyjscy komentatorzy zaczęli wmawiać w mediach, jak to Białorusini pasożytują na Rosji, jak bardzo starają się zdradzić sojusznika. A najważniejsze, że Kreml zaczął naciskać Mińsk w sprawie pomocy ekonomicznej: odmówił rekompensaty zmian podatkowych dotyczących eksportu ropy, zawiesił negocjacje ceny gazu, wstrzymał obiecane kredyty itd. Nie trudno zgadnąć, że takie zachowania nie wywołują w białoruskim społeczeństwie ciepłych uczuć wobec wschodniej sąsiadki.

Wiadomości
Szef białoruskiego MSZ: Ze strony Rosji płynęły absolutnie nieakceptowane propozycje integracji
2019.10.01 10:34

Wygląda to tak. Sąsiadka stała się skąpa i głucha na twoje potrzeby. Do tego chwyta cię za gardło i domaga się faktycznego podporządkowania. Nie może być równoprawnej integracji, gdy jedna z gospodarek jest 29 razy większa od drugiej.

Czy to wzór dla sąsiadów

Co do oskarżeń o pasożytowanie. Mińsk uważa, że w rzeczywistości to Moskwa uchyla się od wypełniania swoich zobowiązań w ramach Związku Rosji i Białorusi oraz Euroazjatyckiej Wspólnoty Gospodarczej dotyczących równych warunków ekonomicznych, zawyżając cenę na gaz i zamykając swój rynek dla białoruskich producentów.

Mówiące o tym białoruskie media państwowe de facto wzmagają niezadowolenie z polityki Kremla. A te niepaństwowe od dawna biją na trwogę, przestrzegając przed perspektywą cichego anszlusu, rysując w ciemnych barwach wstające z kolan imperium.

Inna sprawa, że dotychczasowe zabawy Alaksandra Łukaszenki w „bratnią integrację” doprowadziły do takiego uzależnienia Białorusi od Rosji, że w jeden dzień nie da się tak po prostu odłączyć białoruskiej gospodarki od rosyjskiej kroplówki.

Ale nie ma tego złego: kremlowska taktyka zmuszenia sojusznika do zaciskania pasa zmusza przynajmniej białoruskie władze do myślenia o reformach, restrukturyzacji nieefektywnego sektora państwowego. A także przymusza je do poprawienia racji z UE i USA.

A inicjatorzy tej „pogłębionej integracji” powinni zrozumieć, że dzisiejsza Rosja, skłócona z połową świata, Rosja z jej bezczelną kleptokracją, degradującą się gospodarką i infrastrukturą, koszmarnymi kontrastami społecznymi, szalejącą ciemnotą obiektywnie nie może być atrakcyjnym wzorem dla sąsiadów.

Białoruś nie zdradza więc sojusznika, nie ma tu rusofobii. Po prostu Białorusini wolą żyć w oddzielnym mieszkaniu i po swojemu.

Alaksandr Kłaskouski, komentator polityczny dla belsat.eu

Inne teksty autora:

Redakcja może nie podzielać opinii autora.

Redakcja może nie podzielać opinii autora.

Aktualności