W wieku 93 lat odeszła Nadzieja Dziemidowicz, aktywistka ruchu niepodległościowego na Białorusi i była więźniarka sowieckich łagrów.
Nadzieja Dziemidowicz urodziła się w przedwojennej Polsce, pod Słonimiem. W czasie wojny jako uczennica wstąpiła do Związku Młodzieży Białoruskiej – białoruskiej organizacji narodowej powołanej pod niemieckim patronatem na ziemiach okupowanych przez III Rzeszę. Członków tej organizacji sowieckie władze uznawały za kolaborantów i dlatego Dziemidowicz od 1944 r. musiała ukrywać się, posługując się cudzymi dokumentami.
Uciekła przed NKWD do Kazachstanu, gdzie pracowała w piekarni. Jednak w 1949 r. wpadła w jej ręce, w Pietropawłowsku. W czasie wielomiesięcznego śledztwa była torturowana.
Potem została skazana na 25 lat więzienia i trafiła do łagru w Kengirze. Po śmierci Stalina, w czerwcu 1954 roku wybuchło w nim powstanie więźniów, którzy przez 40 dni przestali wychodzić do pracy domagając się polepszenia warunków. Bunt, w brutalny sposób, stłumiło sowieckie wojsko. Czołgi, użyte w czasie szturmu na obóz, rozjechały kilkuset więźniów. Po tym wydarzeniu trafiła do łagru w okolicach Tajszetu, na Dalekim Wschodzie Rosji. Z więzienia wyszła dopiero na fali odwilży w 1956 r. Po siedmiu latach odsiadki. Nigdy nie została zrehabilitowana.
Na początku lat 90 ub.w. była stalinowska więźniarka zaangażowała się w ruch na rzecz niepodległości Białorusi oraz w upamiętnienie ofiar stalinowskich pogrzebanych w podmińskich Kuropatach.
jb/belsat.eu wg svaboda.org