Lampa naftowa, koło od roweru, puszki i plastikowe butelki – to wszystko zebrało 60 uczestników ekologicznej wędrówki przez bagna wokół jeziora Jelnia na Białorusi.
Nad jezioro Jelnia w obwodzie witebskim na wschodzie Białorusi nie tak łatwo trafić. Daleko stąd do wielkich miast i ruchliwych dróg. Mimo to ludzie tak zaśmiecili to piękne miejsce, że potrzeba było całego oddziału wolontariuszy, by choć trochę je posprzątać.
– Wędrówka wyszła nam super. Planowaliśmy jak najbardziej wysprzątać bagna. Chcemy, by Jelnia nie cierpiała przez ludzi i nie konserwowała śmieci – opowiada Dzianis Łahun, który wpadł na pomysł eko-wędrówki.
Inicjator otrzymał wsparcie szeregu pozarządowych i państwowych instytucji. Pomoc merytoryczną, logistyczną i wyżywienie zapewniła pozarządowa organizacja “Ochrona Ptaków Ojczyzny” (APB). W projekcie wzięło też udział Centrum Decyzji Ekologicznych, inicjatywa ekologiczna “Bahna”, rezerwat Jelnia. Sprawą zainteresowali się też youtuber Leanid Paszkouski, “Krok films” i “Collaboracia”.
Tym razem cztery grupy ochotników obeszły najpopularniejsze przystanie i miejsca biwakowe nad jeziorem.
– Zebraliśmy łącznie 50 worków śmieci. To dopiero początek – potem będziemy zapraszać wolontariuszy do odnalezienia nowych zaśmieconych miejsc, ich sprzątania i audytów punktów już posprzątanych. Nad Jelnią jest jeszcze masa śmieci – podkreśla niezniechęcony Dzianis.
Według organizatora akcji, śmieci pozostawiają miejscowi i przyjezdni.
– To bezrefleksyjni grzybiarze, zbieracze jagód, wędkarze i turyści, którzy nie rozumieją, że są w miejscu unikatowym.
Białoruskie bagna warte są tego, by stać się narodową marką. Dzianis Łahun jest o tym przekonany. By propagować tą ideę, stworzył on projekt “Yelnyatrip”, który przybliża ludziom jedno z najpiękniejszych miejsc w kraju.
– Bagna nie są popularne, bo nikt się nimi nie zajmuje. Myślę, że jak się trochę postaramy, opowiemy ludziom o pięknie bagien i ich znaczeniu dla nas wszystkich, to zainteresują się nimi i zaczną bardziej zwracać uwagę na środowisko. Mokradła Jelni mają 9 tysięcy lat historii. To niewyobrażalne, by miały zniknąć w naszych czasach – mówi Dzianis.
Ekolog organizuje wycieczki po Jelni od dwóch lat i za każdym razem jest to dla niego mocne przeżycie.
– To medytacja, jakieś nowe doświadczenie, maksymalna transformacja i zmiana sensu życia w połączeniu z przyrodą. Za każdym razem czuję to trochę inaczej.
Coraz więcej turystów chce wrócić nad Jelnię. Zazwyczaj połowę grupy stanowią ci, którzy już byli na bagnie.
– Osoby, które po raz pierwszy do nas dołączają, często zastanawiają się, co tu robią i czego brakowało im w życiu, że zdecydowali się na taką wędrówkę. Ale potem pokonują przeciwności, zachwycają się pięknem krajobrazów w samym sercu bagien, słuchają dźwięków, których nie ma nigdzie indziej. Bo gdy słuchasz wiatru wiejącego nad bagnem, budzi się w tobie jakieś inne myślenie. To nie jest po prostu wycieczka – mówi Dzianis Łahun.
Nagraliśmy filmik dla miłośników przyrody. Żurawie właśnie odlatują do ciepłych krajów. Zobaczymy je dopiero za pół roku.
Opublikowany przez Biełsat po polsku Poniedziałek, 2 października 2017
Sam przewodnik jest z wykształcenia ekonomistą i pracuje w budownictwa. Jednak z każdą wędrówką staje się coraz lepszym przyrodnikiem.
– Podoba mi się ta nauka. To jak poznawanie tajemnicy: poszukujesz, badasz, starasz się zrozumieć. Zdobywasz nowe wiadomości z botaniki i ornitologii. Co prawda, zostanie ornitologiem jest najtrudniejsze. Gdy ptak wyskakuje ci spod nóg, to wyznaczenie gatunku po odlatującym ogonie jest wyzwaniem. Ale to ciekawe. Najpierw ludzie uczą się odróżnić kawkę, wronę, gawrona i kruka, a potem poznają rzadsze gatunki. To dla mnie wstyd, gdy nie wiem, co odfrunęło.
“Yelnyatrip” zajmuje się też trochę etnografią. Miejscowi opowiadają takie dziwy, że pora opublikować zbiór mitów i podań Jelni.
– Gdy człowiek coś zobaczy, potem dodał trochę swojej wyobraźni, a potem wplótł w to inne opowieści, wtedy powstaje niewiarygodna historia! – tłumaczy z zachwytem Dzianis.
Ciekawe, że bagienne przekazy wciąż są żywe. Mieszkańcy okolicy jeszcze niedawno wierzyli, że na bagnach żyje wiedźma. Mogła się szybko po nim przemieszczać i nosiła białą szatę. Gdy na mokradłach zobaczono białą zjawę, ludzie uważali to za zły omen i nie chodzili zbierać żurawiny. Korzystali z tego miejscowi chłopcy, którzy zakładali długie białe koszule, straszyli lękliwe dziewczęta, by potem zbierać drogocenną żurawinę bez zbędnej konkurencji.
Dzianisa podziela wiarę miejscowych w nadzwyczajną moc Jelni.
– Tu jest taka magiczna energetyka! Cały czas czekam, by wydarzyło się coś mistycznego. Jeśli kiedyś zobaczę tu wodnika lub UFO, nie zdziwię się. I oczywiście na to czekam.
Jednak bagna przyjmują nie wszystkich. Miejscowi mówią, że nawet ich Jelnia nie zawsze wpuści w głąb mokradeł.
Dzianisa też to zauważył:
– Człowiek może chcieć połazić po bagnie, ale coś się wtedy wydarza. Jakiś zbieg okoliczności, coś się dzieje nie tak i uniemożliwia wędrówkę po mokradłach. Można już przyjechać na ich skraj, ale nie ruszyć w głąb. To nie zależy od nas, to mistyka Jelni.
Wolontariacki obóz był częścią projektu “Razem dla społeczeństwa i przyrody”. Władze rejonu miorskiego, Ochrona Ptaków Ojczyzny i Łotewskie Forum Wiejskie zorganizowały go przy wsparciu z funduszy Unii Europejskiej.
Maryja Hryc, zdjęcia uczestników wędrówki i Alaksandra Jurczyka, pj/belsat.eu