Agnieszka Romaszewska: chciałabym, by to Łukaszenka miał rację


Dyrektor Biełsatu odpowiedziała na pytania Radia Svaboda, na temat sensu pandemii i jak zmieni ona Białoruś, świat i człowieka.

– Białoruś jest jednym z nielicznych krajów na świecie, gdzie nie zastosowano ostrych środków przeciwko pandemii: nie zamknięto granic, szkół i uniwersytetów. Prezydent twierdzi, że pandemia to „psychoza”. I jak się wsiądzie na traktor, to żaden koronawirus niestraszny. Ten kraj, jako jedyny w Europie, organizuje rozgrywki ligowe w piłce nożnej. Podobną retorykę wykorzystuje prezydent Brazylii Jair Bolsonaro i chyba żaden inny przywódca kraju. Jak pani ocenia prawdopodobieństwo, że Łukaszenka ma rację, prowadząc swoją unikalną politykę w sprawie pandemii. On jeszcze w latach 90. ub.w. mówił, że „swojego kraju nie będzie prowadził za cywilizowanym światem”. Czy dziś cywilizowany świat wie jednak dokąd iść?

– W Europie dyskutuje się dziś o “eksperymencie szwedzkim “, a tymczasem o wiele ciekawszy i wyrazistszy, choć bardzo niebezpieczny, jest “eksperyment białoruski”, który właśnie trwa. W Szwecji nikt nie zaprzecza powadze epidemii, jakkolwiek nie nastąpił tam pełen “lock down” państwa, jak na przykład w Polsce, czy w wielu innych krajach Europy. Mimo wszystko Szwedzi, w bardzo zdyscyplinowany sposób, podejmują ograniczone działania zapobiegawcze na szczeblu państwa. Jednocześnie rezultaty szwedzkich decyzji są wciąż dość wątpliwe. Śmiertelność z powodu Covid-19, na dzień 15 kwietnia osiągnęła tam 120 osób na milion mieszkańców, gdy w Norwegii – 27, w Niemczech 45, a w Polsce zaledwie 7.

Tymczasem w Białorusi, żadna spójna polityka walki z epidemią nie jest prowadzona. Poza być może polityką wpisywania zapalenia płuc i “ostrej niewydolności oddechowej” do kart chorób zamiast prawdopodobnego Covid-19. A już z pewnością na Białorusi mało kto na Covid 19 umiera. Ewentualnie na obustronne zapalenie płuc albo na coś podobnego.

W Polsce, gdy Ministerstwo Zdrowia co dzień podaje liczbę zmarłych w wyniku Covid-19 używa się formuły “większość miała choroby współistniejące”. No właśnie. Jak to niedawno mówił u państwa ekspert: ludzie są zakażeni różnymi wirusami na przykład wirusem opryszczki… No tak. Tyle że na opryszczkę bardzo rzadko się umiera, nawet jak ktoś ma jednocześnie astmę i nadciśnienie. A na Białorusi tak się składa, że rzadko umiera się na Covid. Zresztą w Rosji, gdzie formalnie prowadzona jest inna niż na Białorusi polityka epidemiczna – również. I ku mojemu zdumieniu ludzie z początku nawet to dość powszechnie akceptowali. No bo w końcu czy nie było przed epidemią koronawirusa zapaleń płuc? Po co przesadzać. Może przejdzie bokiem.

Łukaszenka panicznie boi się załamania gospodarki i tego, że realnie za chwile nie będzie “co żreć”. I nawet go w tej sprawie rozumiem.

Białoruś to nie Niemcy z nadwyżką budżetową, ani nawet nie Polska, wciąż goniąca bogatszych, ale jednak pomału wyrównująca do europejskiej stawki. Na Białorusi zatrzymanie gospodarki, połączone z ogólną ekonomiczną niewydolnością i naftowym konfliktem z Rosją może prowadzić do kompletnej katastrofy. No więc postanowił zamknąć oczy i udawać, że nic się nie dzieje. No dobra, paru staruszków, którzy niepotrzebnie spacerowali między ludźmi i nadmiernie otyłych osób umrze, ale reszta przeżyje. Być może sobie tak pomyślał. Łukaszenka zadziałał w myśl zasady, którą kiedyś Lech Wałęsa określił “stłucz pan termometr, nie będziesz pan miał gorączki”. Zresztą może i sam wierzy, że jakoś mu się uda?

Wiadomości
150 tys. Białorusinów podpisało petycję do WHO. Proszą o kwarantannę
2020.04.07 12:46

Żeby osiągnąć ten cel, całe państwo zanurzone zostało w lepkiej mazi kłamstw i manipulacji. W nadziei, że uda się to wszystko zamazać i jakoś ostatecznie z tego wyjść. No i to jest właśnie ten białoruski eksperyment.

Wkrótce już będzie wiadomo, jak się udał. Białorusini mają niższe standardy wymagań od władzy i niższe oczekiwania w sprawie sposobu traktowania obywateli niż kraje zachodnie. Większa jest skłonność do fatalizmu w podejściu do przeciwności losu. Można sobie wyobrazić, że stosunkowo pokornie będą przyjmować rosnącą liczbę “zapaleń płuc”. Tym bardziej, że spora część ludzi będzie z tych “niewydolności oddechowych” jednak wychodzić.

Wszystko to jednak tylko do czasu. Znając mechanizmy przepływu informacji w kraju, nie mam żadnej wątpliwości, że po przekroczeniu pewnej granicy przypadków śmiertelnych, sytuacja diametralnie się zmieni. Białoruś to jednak nie Północna Korea.

I na tym właśnie polega “białoruski eksperyment” na ludziach. Jeśli Covid-19 jest tak zaraźliwy i tak niebezpieczny, jak się powszechnie uważa — na Białorusi tego nijak nie da się ukryć. Sytuacja będzie się wymykać spod kontroli i zobaczymy to już wkrótce. Jeśli rozmiar epidemii da się ukrywać się (choćby w znacznej części), oznacza to, że choroba, choć silnie zakaźna i niebezpieczna dla niektórych, jest mimo wszystko łagodniejsza, niż wyobrażają to sobie rozpieszczone zachodnie społeczeństwa.

Osobiście uważam, że prawa biologii są takie same dla Białorusinów, jak i dla Hiszpanów więc obawiam się pierwszego scenariusza, choć chciałabym, by to Łukaszenka miał rację.

A nawiązując do ostatniej części Pana pytania: czy cywilizowany świat wie dokąd iść — moja odpowiedź brzmi: to wcale nie jest takie na 100 proc. pewne. Stąd złożoność sytuacji.

– Obecna pandemia, według niektórych, powoduje trudny dylemat wyboru pomiędzy życiem jednych a przetrwaniem gospodarki, co jest jednym z warunków przetrwania ludzi. Przynajmniej tak sprawę stawia prezydent USA Donald Trump, ale nawet politycy będący zwolennikami kwarantanny i tzw. lockdownu. Czy jest rozwiązanie dla tego problemu? Od czego zależy ono w poszczególnych krajach?

– Wydaje mi się, że w tej chwili mamy do czynienia z konsensusem. Większość krajów przyjęła dość podobną strategię rozwiązywania problemu. Starają się uniknąć załamania się systemu ochrony zdrowia (takiego, do jakiego doszło w niektórych regionach Włoch i w Hiszpanii, a prawdopodobnie także z początku w Wuhan), a następnie zdusić rozszerzanie się epidemii do poziomu, gdy współczynnik rozpowszechniania się choroby spadnie poniżej 1. Wówczas zacząć stopniowo odmrażać społeczną aktywność, a przez to i gospodarkę. Starają się przy tym z różnym powodzeniem, kontrolować potencjalne ogniska zakażeń.

Tak naprawdę, realna dyskusja nie toczy się wokół tego, co robić, a raczej wokół proporcji poszczególnych restrykcji i trybu ich wprowadzania, a potem znoszenia. Wokół konkretnych rozwiązań. Na przykład Francja i w pewnym momencie Włochy, literalnie zamknęły ludzi w domach, wolno było wyjść tylko na określoną odległość od domu i określony czas po zakupy. W Polsce zakazano bardziej ogólnie kontaktów poza domem i “wychodzenia bez potrzeby”, ale za to zamknięto wszelkie miejsca publicznego wypoczynku, a nawet lasy itd. Teraz obowiązują wszędzie maseczki.

Większość państw zaprojektowała przy tym bardziej lub mniej hojny, w zależności od możliwości, pakiet pomocowy i dla pracowników i dla biznesu. Tak więc zasadnicze dyskusje są tu raczej pozorne, a te realne dotyczą skali, harmonogramu i sposobu wspierania gospodarki.

– Czy ten dylemat nie zmienia rozumienia pojęcia humanitaryzmu. Czy rozumienie humanitaryzmu nie zmienia się w obliczu przepełnienia szpitali, braku sprzętu medycznego – gdy trzeba wybierać, kogo należy leczyć?

– Faktycznie epidemia postawiła ludzi przed wieloma dylematami moralnymi, ale dylemat pomiędzy ekonomią, a życiem ludzi nie był wśród nich głównym. W końcu ekonomia -w swoim podstawowym sensie – jest także życie ludzi. Gospodarka nie istnieje sama dla siebie. Najbardziej zasadniczym problemem, z jakim mamy do czynienia jest problem tego, jak społeczeństwa są w stanie chronić swoich najsłabszych i najstarszych członków. Również w sytuacjach ostatecznych, gdy chodzi o życie pacjentów, a brakuje aparatury medycznej. Ta sytuacja uwidoczniła nam, że naturę można oszukać, można nagiąć, ale wciąż nie jesteśmy jej panami, a jej częścią.

Współczesny człowiek, zwłaszcza człowiek Zachodu przyzwyczaił się do tego, że przeciwności w życiu i wynikające z nich strach i ból można zlikwidować. Od wszystkiego jest dziś zabezpieczenie. Mamy szczepionki i antybiotyki, kaski na rowerach, pasy w samochodach, ubezpieczenia od ognia, respiratory do sztucznego oddychania, psychologów i terapeutów. Wydaje się, że życie powinno być bezpieczne, a o śmierci można po prostu zapomnieć. Okazuje się, że nie jest to wszystko takie proste.

– Popularna jest teraz również teoria odporności kolektywnej, „stadnej”. Głosi ona, że jeżeli znaczna część populacji „przechoruje”, pandemia się zatrzyma. Czy ta teoria nie jest oparta na nieludzkiej logice, że lepiej zachorować teraz, gdy są jeszcze dostępne wolne łóżka w szpitalach i respiratory?

– Co do odporności stadnej, to najgorszy jest taki wariant, że ten wirus – ze względu na jego skłonność do mutacji – takiej trwałej odporności nie daje. Najwyżej czasową. Oczywiście, gdyby odpowiednia liczba ludzi nabyła choćby odporność czasową, to epidemia na jakiś czas zostałaby przerwana. Ale warto pamiętać, że na zwykłe przeziębienia, które najczęściej powodowane są przez inne rodzaje, nieco podobnych koronawirusów, człowiek się nie uodparnia. Może chorować na nie i kilkadziesiąt razy w ciągu życia. Owszem, o ile ostatecznie w pełni zwalczy infekcję, to jest odporny przez kilka miesięcy, rok, a potem od początku.

Swoją drogą sama z początku pomyślałam, że może już lepiej byłoby zachorować na to cholerstwo i mieć to za sobą. Mam zdrowe serce, nie mam miażdżycy, cukrzycy ani nadciśnienia, jeszcze nie osiągnęłam wieku ryzyka, nigdy nie miałam szczególnych skłonności do chorób dróg oddechowych. Ale niestety nic nie jest proste. Mam 80-letnią mamę i co by było, gdybym ją zaraziła?

– Czy pani zdaniem możliwe są na Białorusi kardynalne zmiany polityczne, jeżeli wbrew temu, co głosi Łukaszenka, epidemia w kraju osiągnie znaczną skalę?

Nie lubię się bawić we wróżkę. Nie wiem, co się stanie, jeśli Łukaszenka się poważnie pomylił. Z całą pewnością to bardzo osłabi jego władzę.Zwłaszcza w jego własnym aparacie. A u ludzi, pozycja Łukaszenki już teraz jest zdecydowanie nie najlepsza. Co będzie dalej i kto będzie na tym próbował skorzystać? Bóg raczy wiedzieć. Rosja w każdym razie też będzie miała swoje własne problemy. Co może być pewnym pocieszeniem.

Wiadomości
Socjolog: pod wpływem epidemii system Łukaszenki mięknie
2020.04.21 15:27

Nie jestem ekspertką ekonomiczną. Nie wiem, jak wyglądać będzie światowy kryzys spowodowany pandemią. Prognozy specjalistów wahają się od przepowiadania apokalipsy do stwierdzania, że za dwa lata wszystko wróci do normy. Jakby co, to cieszę się, że Europa wciąż jednak ma sporo własnego rolnictwa i własną żywność. Nie jest pewne, czy Chiny wyjdą z tego kryzysu wzmocnione, jak głoszą niektórzy, choć robią teraz wiele w tym kierunku, także w dziedzinie PRu.

Bardzo bym się cieszyła, gdyby ten kryzys spowodował refleksję, że gospodarka światowa (na przykład 70 proc. światowej produkcji komponentów medycznych) nie może być w takim stopniu zależna od niebezpiecznego, totalitarnego mocarstwa. Przy okazji.wie Pan, że okazało się, że w Unii Europejskiej już prawie nie ma szwalni? Właśnie się dowiedziałam, że na tym ma zamiar skorzystać Polska, bo mamy jako jedyni jeszcze dość pokaźną liczbę takich zakładów szyjących odzież.

– Czy spodziewa się pani, że w wyniku kryzysu wybuchnie wojna światowa?

– Nie, wielkiej wojny raczej się nie spodziewam. Co innego — małych. Ale będą poważne napięcia. Mogą się niestety przejawiać w postaci tzw. proxy wars.

– Jak pandemia zmieni świat w sensie mody intelektualnej. Jacy ideolodzy staną się popularniejsi. W jaki sposób świat będzie sobie sam tłumaczył, co się odbyło?

– Jestem realistką. Myślę, że realne zmiany przychodzą na świecie stopniowo. Chyba że mamy do czynienia z gigantyczną tragedią i wstrząsem. Niczego takiego jeszcze nie doświadczyliśmy, więc należy przypuścić, że jeśli chodzi o intelektualne dyskusje, wszystko potoczy się podobnie jak przedtem. Jedni będą się rozwodzić o zaletach globalizmu inni o jego wadach. Fakt, że w obecnym kryzysie te ostatnie widać szczególnie dobrze. Będzie nieco więcej świadomości kruchości i niepewności naszego “szczęśliwego życia”, ale by tu coś realnie przełamać z dnia na dzień, trzeba by o wiele większej tragedii, co nie daj Boże.

– Pandemia rodzi na świecie także przykłady solidarności, pomocy wzajemnej i ofiarności, a także przykłady egoizmu – według łagrowej logiki ty umrzesz dziś, a ja jutro. I czego będzie więcej?

– Oby ten kryzys przyniósł nieco refleksji nad naszą cywilizacją z jej, jak to określił Marcel Gauchet, “anarchicznym konsumeryzmem i turystyczną wizją świata”. A także więcej szacunku dla natury, której częścią jesteśmy i która jest nam koniecznie potrzebna do życia i w sensie fizycznym, i psychicznym. W moim pojęciu, oznacza to potrzebę wsłuchania się w niektóre fragmenty tez głoszonych przez całkiem przeciwstawne kierunki ideowe i polityczne.

Na przykład w tę, konserwatywną tezę, że świat powinien bardzo uważać z manipulacjami genetycznym, a także z manipulowaniem człowiekiem w dążeniu do uwolnienia go od wszelkich cierpień i zapewnieniu mu pełnej szczęśliwości tu na ziemi, bo to cel nierealistyczny. Nie należy próbować całkiem oderwać człowieka od natury.

A z drugiej strony, warto zastanowić się i nad tezą ekologów i zielonych, że powinniśmy ograniczyć destrukcyjny wpływ człowieka na świat, który podobno sobie ma czynić sobie poddanym, a który w wielu fragmentach po prostu niszczy z nieopanowanej chciwości, albo żądzy władzy.

Z Agnieszką Romaszewską-Guzy rozmawiał dla Radia Svaboda Jury Drakachrust

jb/belsat.eu

Aktualności