1246: polski mnich odwiedza mongolskiego chana


Ćwierć wieku zanim Marco Polo rozpoczął swą słynną podróż do Chin, do tych samych stron dotarł polski franciszkanin Benedykt Polak.

Na miniaturze przed nowo wybranym chanem Gujukiem klęczy franciszkański zakonnik Giovanni da Pian del Carpine, podający władcy Mongołów list od papieża Innocentego IV. Papież namawia w nim chana do przyjęcia chrześcijaństwa, zawarcia pokoju oraz wspólnej walki przeciw muzułmanom. Jednak na obrazie nie ma bohatera tej opowieści Benedykta, polskiego mnicha zakonu św. Franciszka, który również wziął udział w tej wyprawie. Mówią o nim, że był pierwszym polskim podróżnikiem w te strony. Ćwierć wieku przed tym jako Marco Polo rozpoczął swoją słynną podróż do Chin. W tym roku przypada 774 rocznica jego misji.

Elekcja chana Gujuka

Jest sierpień roku 1246. Elekcja Gujuka w Karakorum, stolicy chanów mongolskich zakończyła 4-letni okres bezkrólewia w imperium stworzonym przez jego wielkiego dziadka – Czyngis-chana. Poprzedziło ją tygodniowe ucztowanie i picie do nieprzytomności, w którym zakonnicy musieli również uczestniczyć, co zapewne naruszało ich surową dyscyplinę wprowadzoną przez św. Franciszka z Asyżu. Na koronację ściągnęli możnowładcy z całego, rozległego już wówczas państwa. Towarzyszyły im wozy wyładowane darami dla imperatora: jedwabiem, złotem, aksamitem, srebrem oraz futrami. Miasteczko utworzone przez przybyłych liczyło ponad 2 tysiące namiotów. Historyk Al-Dżuwajni pisał, że „sceny takiej żaden człek nigdy nie widział”.

Gujuk-chan

Niestety, nasi mnisi nie mieli już darów dla chana, bo rozdali je po drodze. Zdołali jednak w czasie swego, kilkumiesięcznego pobytu na jego dworze przeprowadzić kilka z nim rozmów. Nie wiadomo jednak, czy to brak darów, czy niewystarczająca argumentacja zakonników spowodowały, że odpowiedź władcy była arogancka i pełna pychy. Chan nakazywał, odwołując się do woli Niebios, potwierdzenie przez papieża i europejskich królów supremacji Mongołów oraz złożenie mu hołdu. Społeczeństwa i narody, które woli chana, czyli Niebios by się nie poddały, miały być pokonane zbrojnie. Odpowiedź przetłumaczono na łacinę i język perski.

Zbliżała się zima, a nasi wędrowcy musieli jeszcze z odpowiedzią powrócić do papieża. Co jednak skłoniło Innocentego IV do wysłania mnichów w tę niebezpieczną i trudną misję? By to rozumieć, musimy cofnąć o kilka lat.

Najazd mongolski na Europę

W XIII wieku granice świata znanego Europejczykom nie przekraczały Dniepru, Morza Kaspijskiego i regionów Bliskiego Wschodu, a ten znany dzielił się na trzy części: Europę, Azję i Afrykę. Poza Uralem zaś mieszkały tajemnicze, skośnookie ludy, mieszkające w jurtach. W latach 1237-1242 hordy mongolskich wojowników na małych, wytrzymałych koniach doszły aż pod Legnicę, gdzie pokonały europejskie rycerstwo dowodzone przez księcia Henryka Pobożnego. Wcześniej spustoszyły ziemie węgierskie i ruskie. W 1242 roku nagle zniknęły. Niektórzy myśleli, że to za sprawą cudu. Przyczyna jednak była znacznie prostsza. Umarł chan Ugedej, trzeci syn Czyngis-chana i trzeba było zwołać kurułtaj (zgromadzanie chanów i możnych mongolskich), by wybrać jego następcę spośród potomków władcy imperium mongolskiego. Dziś już to wiemy, ale wtedy niewielu Europejczyków miało takie informacje.

Wyprawa

W 1245 roku, w Lyonie podczas trwającego soboru powszechnego papież Innocenty IV postanowił, że czas poznać te tajemnicze ludy i zawrzeć z nimi pokój. A może namówić do wspólnej walki z zagrożeniem, jakie czyhało na Europę od południa, z wyznawcami Allaha. Postanowił wysłać Włocha, Giovanniego da Pian del Carpine, przyjaciela i towarzysza św. Franciszka z Asyżu, który do 1239 roku był prowincjałem zakonu w Polsce. Towarzyszył mu brat Stefan z Czech, który jednak z powodu choroby, nie mógł kontynuować całej wyprawy. We Wrocławiu dołączył nasz bohater, także franciszkanin, Benedykt. Z Wrocławia misja udała się do Krakowa.

O Benedykcie nie ma zbyt wielu informacji. Prawdopodobnie urodził się w 1200 roku i był człowiekiem – jak na owe czasy – wszechstronnie wykształconym. Znał łacinę, język ruski i inne języki słowiańskie. Dokumenty pisane wspominają o nim tylko raz. W polskich XII-wiecznych źródłach jego nazwisko pojawia się w dokumentach z procesu św. Stanisława w 1252 roku. Nawet nie piszą o nim jego bracia zakonni. Benedykt miał też do spełnienia inną, ważną rolę. Pośredniczył w rozmowach pomiędzy księciem Konradem Mazowieckiem a książętami ruskimi Romanowiczami, które miały doprowadzić do przyłączenia zachodniej Rusi do bloku antymongolskiego. Jak się okazało, książęta kijowscy nie chcieli się jednak zwracać przeciwko Mongołom.

Na początku 1246 roku zakonnicy wyruszyli do Kijowa. Jeszcze w Krakowie zaopatrzyli się w skóry bobrowe i borsucze, które miały być darami dla ruskich książąt. Po krótkim postoju 3 lutego 1246 roku legacja papieska udała się w dalszą drogę. Trzy tygodnie później dotarła do pierwszego, mongolskiego miasta namiotów, w Saraju,, będącego stolicą Złotej Ordy. Rezydował tam Batu-Chan, jeden z wnuków Czingis-chana (obecnie są to okolice wsi Sielitriannoje, w obwodzie astrachańskim w Rosji). To on dowodził inwazją na Europę i to jego wojska pokonały króla Belę IV pod Mohaczem (węg. Mohi). Po śmierci chana Ugedeja wycofał swe wojska z Europy i stworzył nad Wołgą niezależną Złotą Ordę. Batu przyjął delegację bardzo uprzejmie, a ponieważ miała listy papieskie do Wielkiego Chana, cieszyła się specjalnym statusem, nietykalnością osobistą, a ponadto, mogła korzystać z pocztowego systemu wymiany koni.

Karakorum,
Zdj. pixabay.com

Z Saraju do Karakorum, w Mongolii nasi podróżnicy mieli do pokonania prawie 3 tys. kilometrów. Wyprawa ta zajęła im ok. 3,5 miesiąca. Po wyruszeniu z obozu minęli Jezioro Aralskie, przekroczyli Syr-Darię. Podążając jej doliną, minęli miasta: Yonikant, niedaleko Kazalińska w Kazachstanie i Barchin, w pobliżu Kyzył-Ordy. Przez bezludny Chorezm doszli do Kara-Kitaju w pobliżu jeziora Bałchasz, w dzisiejszym Kazachstanie. W czerwcu nasi mnisi dotarli do gór Ałtaj i przez przełęcz Debistan Daban ruszyli w kierunku obozu Gujuka, w pobliżu Karakorum. Cel podróży osiągnęli 22 lipca 1246 roku. Po drodze, z wielką fantazją, opisywali w swych notatkach ludy, z którymi się spotykali m.in. Komanów, Alanów czy Samojedów.

Słone Jezioro Aralskie niegdyś czwarte największe jezioro na świecie, w ciągu ostatnich 40 lat prawie wyschło na skutek działalności człowieka.
Zdj. Ecpirolli, Wikimedia Commons / BY-SA 4.0

Karakorum, stolica chanów mongolskich

Dziś po stolicy imperium nie ma prawie żadnych śladów. Została zburzona w 1388 r. przez wojska nowej, chińskiej dynastii Ming. Leży ok. 380 km od obecnej stolicy Mongolii, Ułan Bator i znana jest głównie dzięki buddyjskiemu klasztorowi Erdene Dzuu. Za czasów Ugedeja i Gujuka Karakorum było rozległe, choć z niedużymi budynkami. Okazałe były jedynie pałace chanów. Otaczały je mury w rogach, których stały rzeźby przedstawiające symbole z chińskiej mitologii. Miało utwardzane ulice i domy z ogrzewaniem podłogowym. Było miastem kosmopolitycznym i tolerancyjnym, o czym świadczyły świątynie różnych religii. Także chrześcijańskich. Świetność miasta nie trwała długo. W 1264 roku chan Kubiłaj, który potem ogłosił się pierwszym chińskim cesarzem z dynastii Juan, przeniósł stolicę imperium do Pekinu.

Świątynia Zachodnia w klasztorze Ederne Dzuu.
Zdj. Marcin Konsek / Wikimedia Commons / licencjaCC BY-SA 4.0

Powrót

Podróż powrotna, zimą do Europy była znacznie cięższa niż z Europy do Azji. Zajęła podróżnikom prawie pół roku. Zdarzało się, że nocowali na śniegu, na gołej ziemi. Do Lyonu powrócili 18 listopada 1247 roku. W ciągu dwóch lat pokonali 19 tys. kilometrów. Byli witani jak bohaterowie, bo niewielu spodziewało się ich zobaczyć.Przyjmowano ich na europejskich dworach i w pałacach możnowładców, gdzie opowiadali o swych przygodach. Najbardziej zananą relacją, jaką po sobie zostawili, jest „Historia Mongołów, których nazywamy Tatarami”. Zawiera ona rezultaty obserwacji da Piano del Carpine i Benedykta. Opisy uzbrojenia, taktyki mongolskiego stylu walki. Był to także pierwszy sporządzony przez Europejczyków opis mongolskiego stylu życia, z uwzględnieniem: strojów, mongolskich jurt oraz zamiłowania do picia kumysu.

Antoni Styrczula dla Belsat.eu

Więcej materiałów autora – w dziale Opinie.

 

Aktualności