Cztery lata temu “niezmienny prezydent Białorusi” został wybrany na swoją czwartą kadencję. Wybory nie zostały uznane za demokratyczne.
W momencie wyborów Alaksandr Łukaszenka był prezydentem Białorusi od 21 lat. Do wyścigu wyborczego przeciwko niemu stanęło początkowo 14 kandydatów, z czego jedynie 8 zostało zarejestrowanych przez Centralną Komisję Wyborczą. Dwóch kandydatów – w tym lidera Białoruskiej Partii Socjaldemokratycznej Mikałaja Statkiewicza, byłego więźnia politycznego – CKW nie dopuściła do wyborów, gdyż byli wcześniej skazani. Sztaby wyborcze reszty odrzuconych miały zbyt małe poparcie.
Według oficjalnych danych do urn poszło 87,2 proc. uprawnionych. 83,5 proc. z nich miało zagłosować na już urzędującego prezydenta. Oficjalnie drugą w wyścigu wyborczym była Tacciana Karatkiewicz (Białoruska Partia Socjaldemokratyczna “Hramada”) z wynikiem 4,4 proc. Na trzecim miejscu formalnie uplasował się Siarhiej Hajdukiewicz (Liberalno-Demokratyczna Partia Białorusi) z 3,2 proc. poparciem.
Największe poparcie Łukaszenka miał oficjalnie na wiejskich terenach białorusko-litewskiego i białorusko-ukraińskiego pogranicza. Najmniejsze w wielkich miastach – w Mińsku ok. 70 proc, a w Grodnie poniżej 80 proc. Opozycja ogłosiła, że zarówno wyniki, jak i frekwencja wyborcza zostały sfałszowane. Z kolei OBWE nazwała wybory „dalekimi od standardów demokratycznych”. Obserwatorzy miedzynarodowi negatywnie ocenili proces liczenia głosów w 30 proc. sprawdzanych lokali
Prezydent Białorusi jest wybierany na pięcioletnie kadencje. Najbliższe wybory prezydenckie odbędą się na Białorusi w przyszłym roku. Alaksandr Łukaszenka znów może w nich wystartować i po raz piąty wygrać – podległy mu parlament zniósł ograniczenie w liczbie pełnionych kadencji. Wysoki wynik może być dla nie go prezentem urodzinowym – CKW proponuje przeprowadzenie wyborów w 66 urodziny prezydenta.
Wcześniej, w listopadzie bieżącego roku odbędą się wybory do białoruskiego parlamentu. W Izbie Reprezentantów trwającej kadencji zasiadają jedynie dwie kandydatki opozycji. Eksperci twierdzą, że wybory nie zmienią sytuacji, bo nie będą przejrzyste i demokratyczne – jedynie 31 przedstawicieli opozycji dopuszczono do liczenia głosów.
pj/belsat.eu