Dlaczego Biełsat został oskarżony o kradzież znaku towarowego?


Bezprawne używanie nazwy przez Biełsat było pretekstem do piątkowego milicyjnego najścia na biura stacji, konfiskaty dziewięciu komputerów oraz zatrzymania jednego z dziennikarzy. Sprawę naświetliły też w „odpowiedni” sposób państwowe media na Białorusi.

 „Zajmuje się informacją nieobiektywną, wymyśloną i pokrętną” – tak scharakteryzowano telewizję Biełsat w niedzielnym programie informacyjnym białoruskiej telewizji państwowej STV.

Autorka materiału nie ujawniła swojego nazwiska, podobnie jak swojej twarzy nie pokazał jego główny bohater Andrej Bielakou, właściciel firmy BELSATplus. To właśnie ten miński biznesmen oskarżył Biełsat o kradzież „znaku towarowego”:

„Mam wiele nieprzyjemności i traciłem klientów. Dodatkowo, ludzie zwracają się do nas ze skargami (na działanie TV Biełsat – Belsat.eu)” – tak skarżył się Bialakou na antenie państwowej telewizji.

Bielakou pytany, dlaczego ukrywa swoje oblicze w mediach, odpowiedział Biełsatowi, że ma do tego prawo, bo np. w takiej Ameryce twarzy nie pokazuje ani oskarżony, ani sędzia czy prokurator.

Na pytanie dziennikarki Biełsatu, czy skoro zbieżność nazw tak mu utrudnia prowadzenie biznesu, zamiast wdawać się w przeciągłe batalie sądowe, sam nie rozważał zmiany nazwy firmy, biznesmen odpowiedział jedynie, że sprawa jest skomplikowana i zawikłana.

Milicja nalepia logo Biełsatu

W tydzień po brutalnych aresztowaniach w Mińsku, które Biełsat relacjonował na żywo, do biur stacji w Mińsku weszli milicjanci i skonfiskowali znajdujący się tam sprzęt komputerowy. Na komisariat trafił przebywający w jednym z biur dziennikarz Alaksandr Lubianczuk i został tam oskarżony o „przeklinanie”. Okazało się, że sprawa wcale nie dotyczy, jakby się mogło wydawać, wykorzystywanego wielokrotnie przeciwko Biełsatowi artykułu o pracy bez akredytacji. Milicjanci skonfiskowali bowiem dziewięć komputerów w ramach ciągnącej się od kilku lat sprawy o rzekomym bezprawnym wykorzystaniu nazwy Biełsat.

Nigdy nie przeklinam, a tym bardziej jaki ma sens przeklinanie na komisariacie, gdzie składa się zeznania w charakterze świadka? To milicjanci, którzy się tam znajdowali przeklinali, a ja zwracałem im uwagę, żeby przestali” – podkreśla Lubianczuk.

Milicja nie mogła oskarżyć go o pracę bez państwowej akredytacji, bo dziennikarz akurat ją posiada. Posłużono się innym „tradycyjnym” pretekstem, czyli „przeklinaniem”. Dla udowodnienia takiego przewinienia przed białoruskim sądem wystarczą bowiem jedynie zeznania funkcjonariuszy.

Operator relacjonuje, że milicjanci podczas wizyty w biurze Biełsatu nalepili nalepki z logiem stacji na wszystkie znajdujące się biurze komputery – łącznie jego osobistym, który trzymał w plecaku. A następnie zabrali je na posterunek jako dowód w sprawie.

Operator zapowiada rozpoczęcie głodówki, jeżeli na podstawie tak absurdalnego zarzutu zostanie skazany na karę aresztu.

Biełsat to nie BELSATtplus

Wiceprzewodniczący Białoruskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy Michał Janczuk, który reprezentował Biełsat podczas wytoczonych przez Bielakowa rozpraw w 2014 r., uważa, że nie ma jakichkolwiek podstaw, by stacja zmieniała swoją nazwę.

„Biełsat nie działa na tych samych polach, co firma Bielakowa. Firma BELSATplus, która należy do Bielakowa, zajmuje się instalacją anten satelitarnych, a Biełsat jest pełnowartościowym kanałem telewizyjnym, który nadaje poprzez satelitę i w Internecie” – dodaje.

Janczuk przypomina, że Biełsat jest zarejestrowany oficjalnie w Polsce i dlatego nie podlega jurysdykcji białoruskiej.

Sam Bielakou wzywa Biełsat do zmiany nazwy, tłumacząc, że bez tego nie będzie w stanie rozkręcić swojego interesu.

Co znamienne, do 2006 r., gdy stało się głośno, że wkrótce powstanie nadająca z Polski TV Biełsat, firma Bielakowa nazywała się Hightech-Market. Dopiero potem zmieniła swoją nazwę na BELSATplus.

„Jeżeli nie byłoby sprawy znaku towarowego, znaleziono by inną podstawę dla przeprowadzenia represji. Biełsat po prostu rozpowszechnia prawdziwą informację, daje obraz tego co dzieje się w kraju” – uważa Janczuk.

Sąd Najwyższy zmienia zdanie

W 2003 r. w Mińsku Siarhej Łysienka założył firmę Hightech-Market (Хайтэх – маркет) zajmującą się dostarczaniem urządzeń do odbioru telewizji satelitarnej i kablowej, zarejestrował też markę BELSATplus – na potrzeby sprzedaży popularnych wtedy na Białorusi anten satelitarnych. W maju 2006 roku, gdy już pojawiły się informacje o powstaniu Biełsatu, dotychczasowy właściciel mińskiej firmy przekazał nieodpłatnie znak towarowy Andrejowi Bielakowowi. Ten zmienił nazwę firmy na BELSATplus (БЕЛСАТплюс), i to on stał się  inicjatorem pozwu przeciwko Biełsatowi. W 2011 roku w dokumencie określającym przedmiot działalności firmy pojawiło się określenie TV – choć odnosiło się wyłącznie do telewizji kablowych.

Sprawa na pierwszy rzut oka wygląda na absurd. Nazwa Biełsat (BELSAT TV) jest bowiem zarejestrowana na terytorium Polski, podobnie jak domena internetowa www.belsat.eu. Znak towarowy nie podlega więc jurysdykcji białoruskich sądów. Co więcej – oficjalna nazwa Biełsatu to BELSAT TV, a pozywający to firma BELSATplus (БЕЛСАТплюс) – co wynikało z dokumentu rejestracyjnego o nr. 190991566.

Pierwszy pozew wpłynął 30 października 2013 r. do Sądu Rejonowego Warszawa-Śródmieście. Co ciekawe, firma, która pozwała Biełsat, wcale nie domagała się rekompensaty pieniężnej, a jedynie żądała, by operator satelity Astra zaprzestał transmisji sygnału Biełsatu.

Za pierwszym razem Białoruskie Kolegium ds. Własności Intelektualnej Sądu Najwyższego odrzuciło argumenty powoda i uznało, że przedstawione przez niego dowody nie mają wartości procesowej. Według prawa, firma Bielakowa nie mogła więc blokować znaku towarowego, jeśli nie wykorzystywała go w danej dziedzinie (transmisja i produkcja programów telewizyjnych), a BELSATplus takich czynności nie wykonuje).

Więcej:

Bielakou się jednak odwołał, a już podczas kolejnej rozprawy sąd nie był tak łaskawy dla stacji i ostatecznie wydał wyrok, według którego może ona używać nazwy Biełsat. Sędziowie za drugim razem nie wzięli pod uwagę argumentów mówiących o tym, że stacja nadaje program z terytorium Polski. Sędziowie stwierdzili, że logotyp Biełsatu jest podobny pod względem brzmienia nazwy do logotypu białoruskiej firmy, a dostępność sygnału telewizyjnego Biełsatu na terytorium Białorusi jak i dostęp do strony internetowej stacji www.belsat.eu narusza interesy firmy BELSATplus.

Przez ponad dwa lata biznesmen milczał i zaalarmował milicję dopiero w marcu 2017 r. – akurat wtedy gdy Biełsat zaczął aktywnie relacjonować protesty społeczne na Białorusi.

Maryna Waszkiewicz/JB, belsat.eu/pl

Aktualności