Grodzieńscy Żydzi świętują Chanukę FOTO


Przed największą grodzieńską synagogą w niedzielny wieczór zebrała się miejscowa społeczność żydowska, by wspólnie zapalić chanukową menorę, poczęstować się nawzajem świątecznymi pączkami i posłuchać żydowskiej muzyki.

W tym roku Chanuka zbiegła się nie tylko z katolickim Bożym Narodzeniem. Dokładnie 25 lat temu grodzieńskim Żydom zwrócono mocno uszkodzony i zaniedbany budynek synagogi. Rocznica tego wydarzenia stała się dodatkową okazją do świętowania.

Przed budynkiem synagogi zebrało się ponad 200 osób, by wziąć udział w uroczystym zapaleniu żydowskiego siedmioramiennego świecznika-menory. Chanuka jest bowiem nazywana też Świętem Ognia.

Miejscowy rabin Icchak Kofman stojąc na schodach synagogi najpierw wypowiedział do zebranych głośne „Chag Sameach!” czyli po hebrajsku „Wesołych świąt!”, by potem przystąpić do zapalania świateł.

Według przekazywanej tradycji, ponad dwa tysiące lat temu Grecy zdobyli Jerozolimę i zabronili Żydom wyznawania swojej wiary według własnych tradycji – dokonywania obrzezania, świętowania Szabatu czy czytania Tory. Wybuchło powstanie Machabeuszów, które doprowadziło do wypędzenia najeźdźców. W zbeszczeszczonej jerozolimskiej świątyni powstańcy znaleźli jedynie mały dzbanek oliwy do lampy, która powinna wystarczyć jedynie na dzień. Jednak cudownym zrządzeniem losu oliwna lampka płonęła osiem dni.

„To święto światła i nadziei. Dla nas to wspomnienie nie tylko tego cudu, który zdarzył  się wtedy. To dla nas wspomnienie cudów, które przydarzają się też dziś. Powinniśmy być wdzięczni, że dziś mamy wolność i możemy zachowywać nasze tradycje w każdym kraju. To wielki cud dla narodu żydowskiego. 25. rocznica zwrócenia synagogi to również cud, podobny do tego małego dzwonka. Do wojny na Białorusi było wiele synagog  i wszystkie prawie zostały zniszczone, a ta w cudowny sposób przetrwała. Zwrócono ją nam i w cudowny sposób się odrodziła. To cud jaki odbywa się w naszych czasach” – podkreślił rabin Icchak Kofman.

Przewodniczący żydowskiej społeczności w Grodnie Barys Kwiatkouski podkreślał, że w czasie wojny większość grodzieńskich Żydów zginęła lub uciekła na wschód.

Kwiatkouski opowiedział o swoich spotkaniach z Żydami ze Związku Sowieckiego. Życie w ateistycznym kraju sprawiło, że praktycznie zapomnieli o swojej wierze i tradycjach. Rzadko tylko spotykało się kilka rodzin i prosiło najstarsze kobiety o przygotowanie koszernych dań chanukowych: czulentu, śledzia i ryby faszerowanej. Jednak tradycja i język praktycznie zostały zapomniane, a dzieci wychowano tak, by przystosowały się do zastanej rzeczywistości.

Budynek synagogi trafił z powrotem w ręce grodzieńskiej wspólnoty w 1991 r. To największa synagoga na  terytorium Białorusi.

Barys Kwiakouski opowiedział o odnowieniu synagogowi i odrodzeniu się wspólnoty:

„Na początku lat 90 mało kto umiał się modlić, brakowało lidera. Teraz mamy swojego rabina, i staramy się tchnąć nowego ducha w ten budynek. 25 lat temu był w strasznym stanie. Przez 50 lat nie odnawiano go. Brakowało opału i przychodziło nam palić w piecu deskami z podłogi. Razem z bożnicą odnawiamy swoje tradycje. I dziś na stołach mamy warzywa, napoje, ale najważniejsze pączki – do wyrobu których potrzeba bardzo dużo masła. Na pamiątkę tego cudu, który zdarzył się ponad dwa tysiące lat temu”

Paulina Walisz/jb/ WWW.belsat.eu/pl/

Aktualności